Julia nie sądziła, że Tristan ponownie podejmie temat, w
dodatku tutaj, na korytarzu w Akademii. Czy pocałunek na łące miał dla niej
znaczenie? Chyba tak. Coś ją wtedy tknęło, to uczucie, którego nigdy wcześniej
nie zaznała. Tylko czy to była miłość? Może zauroczenie?
- A dla ciebie? – spytała.
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem…
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Mogę ci zaufać?
- Oczywiście, oddałbym za ciebie życie, przecież wiesz –
nagle ściszył głos – Poza tym jesteś córką Azoli. Nie mógłbym zawieść twojego
zaufania ani pozwolić, by coś ci się stało.
Co on robi? Musiał powiedzieć akurat „córka Azoli”! Przecież
jak ktoś ich usłyszy, to cały plan może spalić na panewce! Już chciała go
skarcić, kiedy niespodziewanie ją pocałował, zupełnie jak wówczas na łące.
Wtedy gdzieś z tyłu usłyszała czyjś głos. Serce podskoczyło jej do gardła. Ten
ktoś musiał słyszeć całą ich rozmowę! Szybko odepchnęła od siebie chłopaka i
spojrzała za siebie. Pusto. Odetchnęła z ulgą. Musiało jej się zdawać.
- Coś się stało? – zaniepokoił się Tristan.
- Nie, nic. Wydawało mi się, że coś słyszałam – nagle
poczuła, że robi się senna -
Przepraszam, ale jestem trochę zmęczona. Muszę odpocząć. Widzimy się
jutro?
- Jasne.
Wstała i otworzyła drzwi do swojego pokoju. Uśmiechnęła się
do Tristana i posłała mu buziaka. Ten wyciągnął dłoń i złapał go. Julia
zaśmiała się, po czym zamknęła drzwi.
Wszystko potoczyło się tak
szybko. Jeszcze miesiąc temu żyła ze swoją mamą w spokojnej dzielnicy Chicago
jako przeciętna nastolatka, której życie było tylko nudną rutyną. Teraz jest prawną następczynią tronu Aesii,
Strażniczką Portali, jedyną nadzieją Erry naznaczoną znakami Dża-Sę i Ta-Mir.
Dziewczyna opadła zrezygnowana na
łóżko. Czuła się przytłoczona tyloma problemami: misja zgładzenia Aris, egzamin
na Strażnika, sprzeczne uczucia do Kyle’a i Tristana, ewentualne
usprawiedliwienie dla Rony za złamanie obietnicy… Och, czasami naprawdę tęskniła
za swoim dawnym życiem. To prawda, było monotonne, ale również spokojniejsze i
bezpieczniejsze. Pamiętała, jak marzyła o przeżyciu przygód bohaterów jej
ulubionych książek i filmów. Chciała być kimś wielkim i ważnym. Dziś oddałaby
to wszystko za cenę bycia zwykłą dziewczyną.
Bardzo chciała, aby przy jej boku była teraz mama. Pocieszyłaby ją tak
jak wtedy, kiedy została ośmieszona na tle całej szkoły albo kiedy dostała
pierwszą jedynkę.
- Tęsknię za tobą,
mamo… - szepnęła.
Na policzku pojawiła się pierwsza łza. Druga. Trzecia.
Wkrótce ciekły strumieniami. Rozpłakała się jak małe dziecko. Myślała, że czas
zdołał zagoić rany, pozwolić zapomnieć, żyć dalej.
Niestety, wspomnienia roześmianej
twarzy mamy nawiedziły ją ze zdwojoną siłą. Zastanawiała się, czy jeszcze
kiedyś będzie potrafiła ją wspominać bez łez. Chyba nie.
Nagle w najmniej odpowiednim momencie Julia poczuła znajomy
ból głowy. Wizja.
- Nie, nie teraz… nie wykorzystuj mojej słabości… - załkała
i zgięła się w pół.
Ból nie ustąpił, wręcz przeciwnie – nasilił się. Dziewczyna
niemal czuła jak czaszka pęka jej na pół.
Krzyknęła i bezwładnie stoczyła
się z łóżka. Gdy upadła z łoskotem na podłogę, zaparło jej dech w piersi.
Chciała zaczerpnąć powietrza, ale udało jej się dopiero po kilku sekundach. Dzwoniło
jej w uszach, zmysły powoli przestawały odbierać obraz, dźwięk, czucie.
- Proszę… nie teraz… - zdołała tylko wyszeptać, potem
pochłonęła ją ciemność.
Wszystko, co widziała w tej Wizji
było ostre i wyraźne, jak nigdy wcześniej. Po raz pierwszy mogła odbierać inne
bodźce z otoczenia, nie tylko obraz i dźwięk jak dotychczas. Julia czuła się
jakby śniła na jawie. Mogła wszystkiego dotknąć, posmakować…
Znajdowała się na łące pełnej
ognistoczerwonych maków, które ciągnęły się aż po horyzont. Nieopodal dostrzegła
rozłożysty dąb o srebrnych liściach i złotej korze. Wyglądał bajecznie. Pod
pniem rysowała się niewyraźna ludzka sylwetka. Julia ruszyła w stronę drzewa.
Miała przeczucie, że to właśnie tam ma iść. Z każdą kolejną sekundą była coraz
bardziej zdziwiona tak uderzającym podobieństwem Wizji do rzeczywistości. Czuła
pod stopami wilgotną ziemię, kwiaty ocierające się o kolana. Jej nozdrza
wdychały świeży polny zapach. Delikatny wiatr rozwiewał jej włosy. Nie mogła
uwierzyć, że wciąż leży skulona na podłodze w swoim pokoju, a to wszystko to
tylko iluzja, złudzenie.
Gdy znalazła się pod złoconymi
konarami dębu, ludzka postać wciąż nie była wyraźna. Cień rzucany przez drzewo
padał na jej twarz. Julia zrobiła jeszcze parę kroków w jej stronę. Dostrzegła
długie blond loki opadające na jej ramiona…
- Azola! - wykrzyknęła zdumiona dziewczyna.
Kobieta wyszła z cienia, pozwalając, by słońce ukazało jej
oblicze. Miała lekko podłużną dojrzałą
twarz o majestatycznych rysach. Uwagę przykuwały jej oczy – duże i ciemnozielone,
przyozdobione długimi rzęsami. Poniżej znajdował się zgrabny nos. Malinowe usta
trwały w lekkim uśmiechu. Jej cera była w odcieniu kości słoniowej. Wyjątkiem
były zaróżowione policzki. Azola była piękna. Nosiła długą karmazynową suknię
podszytą białym materiałem według mody XIX wieku. Wyglądała jak prawdziwa
arystokratka. W poprzednich Wizjach Julia zapamiętała ją raczej jako mizerną
kobietę o wystraszonym, czujnym spojrzeniu.
- Julio…- szepnęła Azola - …zmieniłaś się.
- Skąd możesz to wiedzieć? Ostatnio widziałaś mnie jako
niemowlę - odpowiedziała nieufnym tonem dziewczyna.
- Mylisz się. To ty
mnie nie widziałaś - rzekła ciepło.
- O czym ty mówisz?
- Przepraszam cię za
tę nieoczekiwaną Wizję. Tym razem jest inna, prawda?
I to jeszcze jak.
- Zdecydowanie. Przede wszystkim była bardziej bolesna –
powiedziała urażona.
- To moja wina.
Powinnam poczekać aż staniesz się silniejsza, ale nie mogłam już dłużej
odwlekać tego spotkania.
- Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać?
Azola uśmiechnęła się smutno. Każdy gest, każdy ruch
wykonywała z taką gracją…
- Wiem, że możesz być
wściekła za to, że ukrywałam przed tobą prawdę…- powiedziała kobieta,
odwróciwszy wzrok.
- Przecież nawet cię nie znam – Julia nie wiedziała, do czego zmierza królowa.
Zerwał się wiatr, rozwiewając złote włosy Azoli. Dziewczyna była zła, że nie dane jej było
otrzymać pięknej urody po matce.
- Mylisz się. Znasz
mnie bardzo dobrze – widząc przestraszony wyraz twarzy córki, dodała
pospiesznie - Pozwól, że wszystko ci
wytłumaczę.
Machnęła ręką. Nagle łąka, maki, drzewo zaczęły znikać. Cały
piękny świat pożerała ciemność.
- Co się dzieje?!
– wykrzyknęła Julia.
- Nie bój się…dopóki
jesteś ze mną, nic ci nie grozi – uspokoiła ją Azola.
Po chwili ciemność ustąpiła miejsce nowemu otoczeniu. Z
ziemi nagle zaczęły wyrastać trawy, krzewy, drzewa. Gołe gałęzie zaczęły
obrastać zielone liście. Na niektórych drzewach i krzewach zaczęły rosnąć owoce
– jagody, jabłka, borówki. Ziemia gdzieniegdzie pokryła się kwiatami. Pojawiły
się pojedyncze prawdziwki. Julia obserwowała z niedowierzaniem, jak w parę
sekund tworzy się cały las.
- Przywołałaś Wizję w Wizji? – spytała dziewczyna.
- Kiedyś też się
nauczysz.
Wtem ciszę rozdarł krzyk. Julia usłyszała szelest liści i
nagle spośród krzewów wyłonił się Jonatan. Oparł się o drzewo, ciężko dysząc.
Musiał bardzo szybko biec. W rękach trzymał zawiniątko.
- Już widziałam tę
Wizję - powiedziała Julia.
- Tak, ale nie w
całości – odparła Azola.
Gdzieś za nimi ponownie rozległy się okrzyki, tym razem
towarzyszył im tętent końskich kopyt. Na ten dźwięk Jonatan odwrócił się
wystraszony. Spojrzał szybko na zawiniątko i utworzył Portal.
Julia nigdy nie widziała dalszej
części Wizji. Zwykle urywała się w tym miejscu. Tym razem dane jej było widzieć
więcej. Jonatan już miał wskoczyć do Portalu, kiedy niespodziewanie ktoś
brutalnie powalił go na ziemię. Mężczyzna ciężko upadł, a dziecko, które
trzymał, potoczyło się dalej. Zaczęło płakać. To cud, że jeszcze żyło.
Żołnierz, który rzucił się na Jonatana, mocno złapał go za nadgarstki. Chwilę
potem oboje otoczeni byli przez resztę oddziału na koniach. Zeskoczyli z
wierzchowców i przytrzymali Jonatana. Jako ostatni, z ciemnego wnętrza lasu
wyłonił się przywódca. Jego koń był największy i najsilniejszy ze wszystkich.
Sam mężczyzna miał na sobie długą czarną pelerynę z kapturem, który zakrywał
jego twarz. Nadawała mu diabolicznego wyglądu. Jednym ruchem ręki zsunął
kaptur, osłaniając swe oblicze. Miał pociągłą twarz, mocno zapadnięte oczy i
surowy wyraz twarzy. Był wysoki i dobrze zbudowany. Jego wygląd mówił sam za
siebie - Julia od razu wiedziała, że jest suchy, ostry i zły do szpiku
kości.
- Witam ponownie, Jonatanie – rozległ się zimny głos
przywódcy – Nie mogłem się doczekać, aż znowu się spotkamy!
- Tristan! – syknął Jonatan – Czemu zawdzięczam twą wizytę?
- Tristan? -
zdziwiła się Julia.
- Był kiedyś
przyjacielem Jonatana - wyjaśniła Azola - Przyjaźnił się z nimi również Jossel. Byli nierozłączni. Niestety, do
czasu…
Julii ciężko było uwierzyć w taki
zbieg okoliczności. Tristan w Akademii i inny Tristan w Wizji? Coś tu nie gra.
Postanowiła jednak na razie nic nie mówić Azoli o swoich spostrzeżeniach.
Przywódca zsiadł z konia i podszedł
do Jonatana, delektując się widokiem, jak bezskutecznie próbuje uwolnić się z
uścisku żołnierzy. Po chwili jego wzrok powędrował ku płaczącemu dziecku, które
nadal leżało na ziemi.
- A to zapewne Joalenna – powiedział jakby od niechcenia –
Wdała się w Azolę. Jaka szkoda, że nie zobaczysz, jak dorasta.
- Wybrałeś nie tę drogę, co trzeba, Tristanie – warknął
Jonatan.
Starał się obserwować każdy jego ruch w obawie, iż może
zrobić coś dziecku. Było to trudne, gdyż żołnierze starali się trzymać go jak
najbliżej ziemi.
- Znowu się mylisz, Jonatanie. To ty popełniłeś błąd. Kiedy
wreszcie zrozumiesz, że przegrałeś? Nie chcesz zawieść Azoli, mam rację? Byłaby
taka załamana, gdyby dowiedziała się, że jej mąż się od niej odwrócił…
- Tu chodzi o nasze dziecko! – krzyknął Jonatan – Nigdy się od niej nie odwrócę! Kocham ją, tak samo jak Joalennę!
- Tu chodzi o nasze dziecko! – krzyknął Jonatan – Nigdy się od niej nie odwrócę! Kocham ją, tak samo jak Joalennę!
- Miłość…- prychnął Tristan – …to przez nią nie myślisz
racjonalnie! Kiedy Katrin mnie odrzuciła, straciłem wszystko na czym mi
zależało!
- Byłeś dla niej okrutny. Dobrze, że w porę się opamiętała.
- To prawda, przestałem umieć kochać, ale kto teraz triumfuje?
Ja! Nie była mi do tego potrzebna…miłość – wypowiedział ostatnie słowo z odrazą
– Wszystko przestało mieć znaczenie.
- Nawet twoje własne życie? – rozległ się głos Jonatana z
góry.
Wszyscy łącznie z Julią i Azolą zaczęli się rozglądać po
koronach drzew. Tristan jako pierwszy dostrzegł bruneta siedzącego na jednej z
gałęzi pobliskiego drzewa. Jak gdyby nigdy nic skubał w dłoni mały liść.
- Mogłem się domyśleć! – syknął wściekły Tristan.
Okazało się, że zarówno Jonatan leżący na ziemi, jak i
dziecko byli jedynie iluzją. Kiedy prawdziwy Jonatan pstryknął palcami, iluzje
rozmyły się.
- Owszem, Tristanie… –
mężczyzna zeskoczył z gałęzi – …mogłeś się domyśleć.
- Brać go! – ryknął przywódca żołnierzy.
Lecz gdy odwrócił się do swych towarzyszy, osłupiał. Wszyscy
zostali schwytani przez ekipę Jonatana. Musieli zadziałać, kiedy brunet
odwrócił uwagę Tristana.
- Mogłeś to, mogłeś tamto… - ciągnął spokojnie iluzjonista, nadal
skubiąc liść – …nie sądzisz, że mogłeś
aż za dużo? Ostatnimi czasy, w porównaniu do mnie i Azoli, opływałeś w luksusy,
przyjacielu.
- Pożałujesz – warknął Tristan, patrząc groźnie na Jonatana.
Miał zaciśnięte pięści. Julii wydawało się, że broni się
ostatkami sił, by nie rzucić się na przeciwnika.
- Znowu się mylisz, Tristanie – Jonatan użył jego słów
sprzed kilku minut - To wy pożałujecie. Ty, Aris oraz wszyscy obłudnicy, którzy
zdradzili Aesję! Za kilkanaście lat, kiedy moja córka powróci, dostaniecie za
swoje.
Tristan zacisnął zęby. Był taki pewien zwycięstwa…zbyt
pewien…
- A będzie to powrót w wielkim stylu, zapewniam cię… -
rozbawiony Jonatan patrzył jak Tristan gotuje się ze złości.
Niespodziewanie Wizja zaczęła się
rozmywać. Zniknął las, Jonatan, Tristan… nim Julia się obejrzała, znów była na
łące pod rozłożystym dębem. Tuż przed nią stała Azola.
- Jak Jonatanowi udało się stworzyć tak wierną iluzję? –
Julia była w szoku.
- Zapewne wiesz już,
że Strażnicy mogą mieć różne moce. To właśnie jest moc Jonatana – tworzenie
niezwykle realistycznych iluzji. Zauważ, że żołnierze Tristana mogli je nawet
dotknąć.
- W takim razie
czym Strażnicy obdarzeni mocą różnią się od Czarowników?
- Otóż Dża-Sę - znak
Czarowników pozwala na rozwijanie wielu mocy, a moc Strażnika ogranicza się do
jednego daru. Znasz jakichś Strażników z mocą?
Julia zastanowiła się. Jeśli urok osobisty zaliczał się jako
moc, Kyle na pewno ją posiadał.
- Nie znam nikogo takiego - odpowiedziała po chwili.
- Jestem przekonana,
że wkrótce poznasz.
- Rozumiem, że pokazałaś mi tę Wizję, aby udowodnić, że
Jonatan…to znaczy tata…nie przeniósł mnie przez Portal, tak?
Azola przytaknęła i uśmiechnęła się. Skoro Julia zadała
kobiecie już tyle pytań, postanowiła zadać też to najbardziej nurtujące:
- W takim razie co się ze mną wtedy stało? Przecież musiałam
w jakiś sposób znaleźć się na Ziemi.
Królowa westchnęła. Julia zrozumiała, że chce przekazać jej
coś bardzo ważnego. Wiadomość, która jest przyczyną ich spotkania.
- Julio… - zaczęła
- …kto przez ten cały czas był przy
tobie?
Dziewczyna zaczęła myśleć nad jej pytaniem.
- Dzień w dzień…
- Mama - odpowiedziała bez wahania - …ale nie rozumiem, co
to ma do rzeczy…
Azola uśmiechnęła się smutno, wzięła Julię za ręce i
spojrzała jej głęboko w oczy. Nagle zrozumiała. To te oczy spoglądały na nią
każdego dnia.
- Mama… - szepnęła cicho.
Wow ! Zupełnie się tego nie spodziewałam! Cudowny rozdział <3 Jestem ciekawa co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńonecityintheworld.blogspot.com
jeeeeeeej ciekawe o co chodzi z tą azolą!!
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne :*
;O;
OdpowiedzUsuńNO TO TERAZ MI SIĘ WSZYSTKO PORĄBAŁO.
nie mam więcej słów... więc Azola była Charlotte? Czyli Azola umarła? A jej ojciec? A ten Tristan to ten sam Tristan? :/ o cholera, moment, to zmarła zrobiła wizję? Nie no, serio mi się wszystko pogmatwało.. genialne!
Lecę dalej *o*