Chłopak leżał na łóżku w swoim
pokoju. Tępo wpatrywał się w sufit, jakby oczekiwał, że zobaczy tam coś
ciekawego. Po głowie nadal odbijały się echem wypowiedziane kilka godzin
wcześniej słowa Julii: „To, że mamy razem wypełnić misję, nie oznacza, że mam
być twoją zabawką na drugim froncie”…
Na początku był zszokowany tym,
co powiedziała. Kiedy spytał się, czy chce iść na spacer, spodziewał się prostej
odpowiedzi w stylu: „Tak, bardzo chętnie” albo „Przepraszam, ale nie mam
ochoty”. Nic więc dziwnego w tym, że ostre słowa Julii po prostu go zamurowały.
Potem przyszła złość. Gdy wrócił
do pokoju, mocno kopnął nogę łóżka. Rzucił torbę na podłogę. Przeniósł ją do
Aesii, wprowadził w nowy dla niej świat, wypełnia z nią misję…a jej wciąż coś
nie pasuje! „Może nie widzisz, jaka Diana jest naprawdę…to nie oznacza, że mam
być twoją zabawką na drugim froncie…”. Za kogo ona się uważa?! Sama wcale nie
jest święta! Naraziła wszystkich uczniów Akademii na niebezpieczeństwo, kiedy
przeszła przez Portal bez zgody! Doprowadza Dianę do szału! Kyle’a zresztą również.
Może powinna popatrzeć na siebie, a nie wytykać błędy innym!
Po złości przyszedł czas na
refleksje i analizę słów dziewczyny. Może miała rację? Czy dał jej nadzieję na
coś więcej niż tylko przyjaźń? Może to nie on jest problemem, ale Diana?
Westchnął i przekręcił się na
bok. Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Dlaczego ludzie nie mogą
mówić wprost: kocham, chowam urazę, tęsknię, nienawidzę, kłamię? Sami dzielimy
włos na czworo, utrudniamy proste rzeczy. To nie ma sensu. Dlaczego wszystko
nie może być łatwiejsze? Nie chciał stracić Julii właśnie przez takie błędy.
Ona była…była inna niż pozostałe dziewczyny. Inna niż Diana. Nie chciała być w
centrum zainteresowania, nie eksponowała przesadnie swojej urody i nie robiła z
siebie gwiazdy. Była taka naturalna i zwyczajna, a przez to jedyna w swoim
rodzaju… Kyle zorientował się, że się uśmiecha. Nie powinien tyle o niej
myśleć. Ma przecież Dianę, i to jej powinien poświęcać całą swoją uwagę.
Spojrzał na zegarek. Musi już
iść, bo inaczej się spóźni. Wstał i otworzył drzwi. Już miał wyjść za próg,
kiedy niespodziewanie usłyszał przyciszony głos Julii. Zaciekawiony przymknął
drzwi i zaczął nasłuchiwać. Starał się ignorować sumienie, które obwiniało go za
naruszanie czyjejś prywatności.
Julia z kimś rozmawiała. Dopiero
kiedy usłyszał męski głos, zdał sobie sprawę, że drugim rozmówcą jest Tristan.
- …cieszę się, że już nie muszę tego przed tobą ukrywać – to
był głos Julii.
- Nie martw się, to zostanie między nami.
Co zostanie między nimi?
- Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby Rona się
dowiedziała…
- Spokojnie, nie dowie się. Nie pisnę ani słówka. – chłopak
na chwilę zamilkł. - …mam do ciebie pytanie. Czy to…na łące miało dla ciebie
znaczenie?
Zapadła cisza. Wygląda na to, że Tristan musiał zadać jej
trudne pytanie. W takim razie…co musiało zajść na łące?
- A dla ciebie? – spytała Julia.
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem…
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Mogę ci zaufać?
- Oczywiście, oddałbym za ciebie życie, przecież wiesz –
nagle ściszył głos – Poza tym jesteś córką Azoli. Nie mógłbym zawieść twojego
zaufania ani pozwolić, by coś ci się stało.
Emocje wzięły górę nad rozumem i Kyle wychylił się zza
drzwi. Patrzył, jak Tristan nachyla się i czule całuje Julię w usta. Dziewczyna
wyraźnie się nie opierała.
Wydał
zduszony okrzyk, szybko zamknął drzwi, po czym oparł się o nie plecami. Miał
nadzieję, że nic nie usłyszeli. Zrobiło mu się słabo. Kręciło mu się w głowie.
Nie wiedział, co go bardziej zszokowało – to, że Julia powiedziała Tristanowi o
ich misji czy to, że są razem. Nie wiedział, czy chce wykrzyczeć Julii w twarz
co o niej myśli czy poinformować Ronę o jej zdradzie. Może po prostu zaszyje
się pod kołdrą w łóżku i poleży tam resztę dnia? Nie. Zdecydowanie chciał
wybrać pierwszą opcję. Ogarnął go gniew. Czuł, że wewnętrzna energia, jego moc,
próbuje wydostać się na zewnątrz. Nie może pozwolić, by zawładnęła jego
umysłem. Bał się, że stanie się nieprzewidywalny, zdemoluje cały pokój albo
zrobi coś gorszego. Złapał się za włosy i mocno zacisnął powieki. Po jego
policzkach zaczęły lecieć łzy. Nie wiedział czy są to łzy smutku czy gniewu.
Uspokój się.
Wziął głęboki wdech.
Zapanuj nad swą
energią.
Z początku słaby, teraz coraz mocniejszy głos w jego głowie
kazał wypaść z pokoju i rozszarpać Tristana na strzępy… pozwolić, by moc nim
zawładnęła.
Nie.
Chwiejnie wstał i podszedł do lustra. Przeczesał palcami
kasztanowe włosy i spojrzał na swoje odbicie. Był czerwony, oczy płonęły
gniewem. Wszedł do ciasnej łazienki i ochlapał sobie twarz wodą z umywalki.
Musi powiedzieć o tym Ronie.
Niech dowie się, co zrobiła Julia. Niech wydali ją z Akademii i każe wracać
skąd przyszła. Może jest jedyną nadzieją, by zniszczyć Aris, ale…jak widać ją
to przerasta. Nie jest w stanie zachować tajemnicy. W każdym razie on na pewno
nie będzie działał z nią w zespole. Zawiodła jego zaufanie. Nie ma jej już nic
do zaoferowania. A Tristan…sam sobie z nim poradzi. Nagle w głowie znowu
rozległ się głos:
Po prostu nie
potrafisz zaakceptować tego, że jest szczęśliwa z kimś innym, a nie z tobą.
Pff…przecież ona nawet nie zna Tristana. Wkrótce przekona
się jaki to bałwan.
Jednak woli być z tym
bałwanem niż z tobą.
- Zamknij się! – wrzasnął do siebie i złapał się za głowę.
Jesteś zbyt samolubny,
by zrozumieć, że ona ciebie nie chce.
- Zamknij się, zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ!
Jeśli jest dla ciebie ważna, pozwól jej być
szczęśliwą z innym i nie wracaj do tego, co widziałeś.
Kyle pchnął drzwi od łazienki całą siłą, przez co prawie
wyłamały się z zawiasów. Kopnął w parę pierwszych rzeczy, które stanęły mu na
drodze. Teraz może zrobić tylko jedno. Wiedział, że to zły pomysł, ale miał to
gdzieś. Przeciął ręką powietrze, a kiedy Portal się otworzył, wskoczył do
niego.
- Kyle, jak zawsze wspaniałe wejście – powiedziała Rona bez
zbytniego zainteresowania.
- Chciałaś mnie widzieć – uciął ostro chłopak.
- Owszem.
Kyle stał i wyczekująco wpatrywał się w kobietę. Rona
właśnie zapełniała puste strony starej kroniki atramentem. Nie przerywała
sobie, jakby zapomniała, że wezwała Strażnika do siebie. Chłopak powstrzymywał
się, by nie wybuchnąć, nie wykrzyczeć, że Julia złamała obietnicę. Emocje
rozsadzały go od wewnątrz. Nadal miał przed oczami Tristana i Julię trwających
w pocałunku… Zachowanie dyrektorki wyraźnie go irytowało.
- Więc? – ponaglił ją.
- Nie bądź taki niecierpliwy – zaśmiała się w odpowiedzi, po
czym spojrzała na niego spod okularów – Usiądź, proszę.
Chłopak posłusznie usiadł na krześle przed biurkiem.
- Za półtora miesiąca
wraz z Julią idziesz do zamku Aris. Dziewczyna robi duże postępy w nauce
tworzenia Portali. Oby tak dalej. Niedługo będzie miała egzamin. Jeśli go nie
zda, jesteśmy trzy tygodnie w plecy. Nie będziemy mogli tak długo czekać.
Kyle nie mógł się skupić na tym, co mówi Rona. Prawie jej
nie słuchał. Zniecierpliwiony, czekał na moment, aż dopuści go do głosu…
- Ty również nie możesz próżnować – ciągnęła kobieta – Kiedy
Julia będzie się doskonalić w teleportacji, ty musisz poćwiczyć własne moce.
Dobrze wiesz, że nie mogę tak po prostu zwolnić cię z lekcji, a tutaj, w
Akademii nie jestem w stanie zapewnić ci odpowiedniego otoczenia. W tej
sytuacji będziesz musiał opuścić Akademię na jakiś czas.
- Słucham? Ale…gdzie mam ćwiczyć? – ta wiadomość jako jedyna
sprawiła, że Kyle przestał na chwilę myśleć o Julii i Tristanie.
- Możesz zatrzymać się w jakiejś dalekiej gospodzie. W ciągu
dnia możesz udać się na polanę, gdzie będziesz trenował. Pamiętaj, aby to
wszystko odbywało się z dala od ludzi. Nauczycielom powiem, że miałeś poważne
problemy rodzinne i musiałeś wyjechać jak najszybciej.
- Cudownie.
- Wyczuwam sarkazm.
- Doprawdy?
- Kyle, ta misja to nasza jedyna nadzieja na wolne państwo.
Przyjmij do wiadomości, że nie będzie to miła wycieczka towarzyska.
Zapoczątkuje ona wojnę, którą mamy zamiar wygrać – ton Rony był ostry.
- I oczywiście ja muszę brać w tym udział – skomentował.
- Myślałam, że chcesz zapisać się w historii Aesii, być jak twój
ojciec. Poza tym zrozum, że tylko tak jesteśmy w stanie zachować twoją moc w
tajemnicy. – po tych słowach powróciła do zapełniania kroniki. – Szczerze
mówiąc nie wiem, czy możemy ufać Julii. W ogóle jej nie znamy, zresztą ona nas
też nie. – głos Rony brzmiał, jakby mówiła sama do siebie. - Jednak jest naszą
jedyną szansą na zakończenie tego terroru. Ale żeby wszystko się udało, nikt
nie może się dowiedzieć o naszym planie.
- Niestety za późno…
Rona momentalnie zbladła. Pióro wypadło jej z dłoni i
potoczyło się po biurku.
- Co masz na myśli?...
- Julia zdradziła wszystko Tristanowi – powiedział
zdecydowanym tonem.
Jak zwykle świetnie napisane ;)
OdpowiedzUsuńCzyta się tob z zaciekawieniem, i z wielką chęcią.
Przynajmniej ja ! :)
Świetny blog!
www.panitruskaffeczka.blogspot.com
Dziękuję za miły komentarz :* bardzo się cieszymy, że komuś się podobają nasze wypociny :D
UsuńKocham, uwielbiam to opowiadanie! Niesamowity rozdział! <333
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Niedługo kolejny rozdział. W święta postanowiłyśmy trochę przysiąść nad pisaniem :D
UsuńA to wredna papla! Grrr wrrr! :/
OdpowiedzUsuńI co to za moc co ma Kyle? Oh poza tym wyczuwam zazdrość :3 Nanana, zazdrosny Kyle! HA! ;3
"Ale żeby wszystko się udało, nikt nie może się dowiedzieć o naszym planie." a to dlaczego? :/ jestem ciekawa co w takiej sytuacji zrobi Rona. Juls pewnie będzie miała nieźle przechlapane...
A Kyle przypadkiem nie ma rozdwojenia jaźni? Czy mi się to tylko tak wydaje?
Lecę dalej, no bo... no bo no c;