poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 12

           Kiedyś na zakończeniu dziesiątych klas wychowawczyni klasy Julii w uroczystej mowie pożegnalnej wspomniała o tym, że wierzy, iż każdy z jej uczniów coś w życiu osiągnie. Ważne, by kierował się marzeniami i nigdy nie tracił wiary.
Na pewno chodziło jej o ciepłe posady w wielkich korporacjach, własne domy, rodziny i spokojną przyszłość, a nie skazaną na porażkę walkę z bezduszną królową zaczarowanej krainy czy zapanowanie nad Portalami i mocami Czarownika. Jednak pomijając ten fakt, Julia mimowolnie porównała dążenie do dorosłego życia we własnym wykonaniu i w wykonaniu jej znajomych z Chicago. Na ten moment zdecydowanie wolała tamte życie.
Widziała inny wymiar i Strażników otwierających Portale. Ba, sama szkoliła się na takiego Strażnika. Widziała zamordowane ciało jej matki, zdewastowany rodzinny dom. Widziała czarodziejskie znaki Ta-Mir i Dża-Sę, które potrafią obdarzyć mocą osobę nimi naznaczoną. Miewała za każdym razem bardziej realistyczne Wizje. Dowiedziała się, że jest córką zaginionej władczyni tajemniczej i pięknej Aesii…
Widziała i przeżyła więcej niż jakakolwiek inna dziewczyna w jej wieku, dość dużo, by wylądować już dawno w zakładzie psychiatrycznym. W tak krótkim czasie dowiedziała się tyle rzeczy, odkryła tyle tajemnic, że spokojnie można by pomyśleć, że zna już całą prawdę o swojej przeszłości, pochodzeniu i przeznaczeniu. Jednakże najwidoczniej los miał w zanadrzu jeszcze sporo niespodzianek i to, co dotychczas przeżyła, było dopiero marną ich zapowiedzią.
Z drugiej strony czy powinna tyle się nad sobą użalać? Jest wyjątkowa, narodziła się, by dokonać wielkich czynów, zmienić los wielu ludzi, uczynić ten zaczarowany świat lepszym. Dążenie do celu bez względu na porażki, wiara we własne możliwości aż do samego końca... Wypowiedziane wieki temu słowa nauczycielki dopiero teraz w pełni dotarły do Julii.
            Piękna refleksja, ale niestety rzeczywistość jest mniej optymistyczna. Właśnie dziewczyna dowiedziała się, że przez całe życie była okłamywana. Mogła zrozumieć, że obcy ludzie ukrywali przed nią inny wymiar i jej przeznaczenie, ale teraz chodziło o jej matkę, osobę, z którą żyła na co dzień, którą kochała i darzyła zaufaniem. Kobietę będącą jednocześnie jej opiekunką, nauczycielką i przyjaciółką. Dzielącą się wszystkimi sekretami z córką, otwartą przed nią niczym księga, bez tajemnic. Skoro, jak się okazuje ta szczerość też była fałszywa, to co w takim razie nie było kłamstwem w życiu dziewczyny? Czego mogła być pewna na sto procent?
            Julia uświadomiła sobie, że jej rozmyślania idą w niebezpiecznym kierunku. Aby zrozumieć powód kłamstwa, trzeba wpierw poznać prawdę. Może wtedy jej dotychczasowe życie i czyny nabiorą wiarygodności.
- Powiedz mi… Powiedz mi całą prawdę… - Wyszeptała beznamiętnym tonem.
Azola wzięła głęboki wdech,  przywołując chowane głęboko wspomnienia. Po chwili zaczęła mówić:
- To ja przeprowadziłam cię przez Portal. Nie będę ukrywać -  to było naprawdę duże ryzyko. Jonatan i ja nie wiedzieliśmy czy się uda, ponieważ nie posiadam Ta-Mir. Okazało się jednak, że twój znak objął nas obie w przejściu do wymiaru innych ludzi. Jonatan utworzył Portal, a ja wzięłam cię na ręce i weszłam do niego… W ten sposób znalazłyśmy się w Chicago. Jednak nie mogłam wychowywać cię pod moją prawdziwą tożsamością. To byłoby zbyt niebezpieczne dla nas obu. Aris wszędzie ma swoich szpiegów, nawet tam. Musisz wiedzieć, że każdy Czarownik, który posiada znak Dża-Sę, dysponuje swoją własną mocą. Jest ona charakterystyczna dla danego Czarownika. Wkrótce zapewne poznasz i swoją. Dzięki mojej mocy mogę opuścić ciało i wejść w każde inne. Tak więc uczyniłam. Moi przyjaciele Strażnicy, mieszkający w Chicago, zajęli się tobą przez krótki czas oraz zatrzymali moje ciało. Tymczasem ja szukałam innego. Niewybaczalne byłoby odebrać życie ludziom, sama rozumiesz. Musiałam znaleźć kobietę,, której nie dało się uratować. Dlatego odwiedziłam szpital.  
Julia słuchała uważnie, łapiąc każde słowo wypowiedziane przez Azolę. Serce zaczęło jej szybciej bić. Wiedziała, do czego zmierza matka.
- Udało mi się. Znalazłam czarnowłosą drobną kobietę. Przeczytałam w jej kartotekach, że próbowała się otruć. Miała depresję. Była w strasznym stanie. Czekałam przy jej łóżku całe dwa dni. Nikt jej nie odwiedził, nie przysłał prezentu. Najwidoczniej nie miała żadnych bliskich. Biedna kobieta. Drugiego dnia, wieczorem, zaczęła umierać. Ludziom wydaje się, że to tylko chwila, ale tak naprawdę to długi proces. Rozłączenie ducha i ciała jest trudne. To drugie broni się, do końca walczy o życie. Kiedy jednak połączenie jest za słabe, nic nie da się zrobić. Tak było w przypadku tej kobiety. W momencie, kiedy jej duch opuścił ciało, ja w nie wniknęłam. Zregenerowało się, odzyskało siły i kolor. Lekarze mówili, że to cud. Wypisali mnie ze szpitala po wnikliwych badaniach. Odebrałam cię od Strażników. Potem musiałam zapewnić ci odpowiednie warunki do życia. Przybrałam imię Charlotte, wymieniłam złoto na amerykańskie dolary i kupiłam dom. Obserwowałam jak zmieniasz się i dorastasz. Czekałam, aż osiągniesz odpowiedni wiek i poznasz prawdę, której nie mogłam ci ujawnić ze względu na bezpieczeństwo. 
- A co ze śmiercią…ciała? – spytała Julia.
- Tamtego dnia Aris musiała się dowiedzieć, gdzie jestem. Wysłała swego poddanego, by raz na zawsze ze mną skończyć. Nie wiedziała jednak, że nie tak łatwo jest się mnie pozbyć. Jej wysłannik napadł mnie tego wieczora i zabił moje ciało, zmuszając mnie, bym je opuściła. Następnie otworzył powrotny Portal. Bez namysłu wskoczyłam do niego jako duch. Był to poważny błąd, za który teraz płacę wysoką cenę. To, że jestem duchem, nie oznacza, że mogę się teleportować. Nikt bez znaku Ta-Mir nie może w pełni korzystać z Portali. Co prawda może do nich wskoczyć, ale nie pojawi się po drugiej stronie. Tak było w moim przypadku.  Znalazłam się tutaj, w nieokreślonej przestrzeni między wymiarami. Nie wiem, jak się stąd wydostać. Nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda.
- Musisz tu tkwić, aż ktoś znajdzie sposób jak cię wyciągnąć?
- Niestety tak.
- To…straszne. Okropne...
- Nie martw się o mnie. Dam sobie radę – Azola lekko się uśmiechnęła - Chcę, abyś wiedziała, że bardzo cię kocham. Kochałam przez te wszystkie lata i będę kochać aż do końca świata. Jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze chciałam cię chronić, również przed całą prawdą. Z biegiem lat zrozumiałam, że spokojne życie w Chicago w nieświadomości, że istnieje magiczny wymiar, którego obie jesteśmy częściami, będzie dla ciebie lepsze.
Julia trawiła słowa Azoli. Dostała to, czego chciała - prawdę, i jak się okazało, nie była tak pesymistyczna, jak się obawiała. Nagle zapragnęła przytulić matkę. Wyciągnęła w jej stronę ręce, ale natrafiła na pustkę.
- Jestem tylko duszą, nie możesz mnie dotknąć.
- Tak…wiem.
Dziewczyna zalała się łzami. Tak bardzo chciała poczuć delikatne dłonie matki, jej uścisk. To dziwne być tak blisko kogoś, kogo nie można nawet dotknąć.
- Ja też. Ja też bardzo cię kocham - powiedziała Julia, a po jej policzku spłynęła kolejna łza – Kiedy znowu się zobaczymy?
- To spotkanie mnie osłabiło. Kiedy odzyskam siły, znów się zobaczymy. Na razie niestety tylko w Wizjach.  
- Mam nadzieję, że nastąpi to niebawem.
- Gdy wyćwiczysz umysł, ty też będziesz mogła przywołać Wizje. Zdobędziesz także inne umiejętności. Wszystkie płyną z mocy znaku Dża-Sę – zobaczywszy przerażoną minę córki, uspokoiła ją z uśmiechem – Spokojnie, wszystko przed tobą. Na razie skup się na odkryciu swojej własnej mocy.
- Boję się, że nie sprostam oczekiwaniom was wszystkich. Boję się, że to mnie przerośnie. Jednego dnia uczę się na test z historii Europy, a drugiego walczę ze złą siostrą mojej mamy, która wniknęła w ciało innej kobiety.
- Dasz radę, wiem to. Musisz pamiętać -  twym największym wrogiem jest strach.  
Azola miała rację. Jedyną rzeczą, która potrafi ją sparaliżować jest strach. Tylu rzeczy mogłaby się od niej nauczyć! Chciała zostać tu na zawsze. Tylko ona i mama – same na łące maków, jednak zbyt stęsknione za sobą, by czuły się samotne.
Nagle łąkę zaczęła pożerać ciemność, tak samo jak przed Wizją o Jonatanie i Tristanie.  
- Co się dzieje? Przywołujesz kolejną Wizję? – spytała zdziwiona Julia.
- To nie ja. Ktoś chce cię obudzić.
Zniknęła łąka, maki, srebrne drzewo… Przed Strażniczką majaczyła już tylko postać Azoli, która stopniowo się zacierała. Ciemność zaczęła pochłaniać dół jej sukni.
- Nie! Zatrzymaj to!
- Nie mogę.
Suknia zniknęła, została tylko twarz królowej…
- Kiedy się znowu zobaczymy?
- Cały czas jestem przy tobie…
Azola chciała dodać coś jeszcze, ale pochłonęła ją ciemność.  


            Pierwsze, co poczuła, to tępy ból w całym ciele. Podczas Wizji leżała skulona z rękoma przyciśniętymi do klatki piersiowej i podkulonymi nogami. Nie wiedziała ile dokładnie trwała w takiej pozycji, ale sądząc po odrętwieniu, całkiem sporo. Usłyszała głos dochodzący jakby z oddali:
- Julia…nic ci nie jest?
To był Kyle. Gwałtownie otworzyła oczy, zaczerpnęła tchu i rozprostowała kończyny. Leżała na podłodze, tuż przy swoim łóżku, w tym samym miejscu, gdzie z niego spadła. Obok niej siedział Kyle.   
- Wyglądasz jakbyś dopiero co wybudziła się ze śmierci klinicznej – skwitował.
Podparła się na łokciu i przetarła oczy. Nadal nie widziała wyraźnie.
- Dzięki – powiedziała łypiąc na niego spode łba – Nie ma to jak miły komplement.
Kyle uśmiechnął się lekko, ale po chwili spochmurniał.
- Pewnie zasnęłaś. Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem.
- Nic nie szkodzi – mruknęła, po czym wstała i usiadła na krześle. Po potężnej Wizji czuła się osowiała i słaba – Czemu przyszedłeś?
Kyle w milczeniu wpatrywał się w podłogę.
- Hej, wszystko w porządku? – zapytała, czując, że nie ma siły na kolejne humory chłopaka.
- Dlaczego to zrobiłaś? – szepnął.
- O co ci chodzi?
- Powiedziałaś Tristanowi o misji, od której zależy nasze życie, ba, losy całej Aesii! – wykrzyknął jednym tchem.
Julię zatkało. Nie spodziewała się, że Kyle dowie się o tym w tak krótkim czasie. Skoro słyszał ich rozmowę to…czy wie też o pocałunku? Przypomniała sobie, jak wydawało jej się, że słyszała jakiś głos. To na pewno musiał być on! Że też o tym nie pomyślała! Przecież pokój Kyle’a jest niedaleko jej pokoju. Musiał podglądać ich za drzwiami. Ale on ma tupet! 
Chłopak wziął wdech i bardziej opanowanym tonem zapytał:
- Jak wiele cię z nim łączy?
- Nie twoja sprawa – warknęła – Kto kazał ci podsłuchiwać?
- Nie próbuj mi wmówić, że komuś tym zaszkodziłem! Wręcz przeciwnie, teraz przynajmniej wiem, komu mogę jeszcze ufać. Poza tym radzę ci uważać na Tristana.
- O co ci chodzi do cholery?! – wykrzyknęła wściekła i wstała. Kyle zrobił to samo. Stali teraz dwa metry od siebie i piorunowali się wzrokiem -  Daj mi normalnie żyć! To moja sprawa, co robię i z kim się spotykam. Mam dość tego, że nikt nie liczy się z moimi uczuciami. Wiesz ile ostatnio przeżyłam. W przeciwieństwie do ciebie, ja byłam okłamywana przez całe życie.
- To nie ma nic wspólnego z dotrzymaniem tajemnicy! Zdradziłaś mnie i Ronę! Jak w ogóle możesz patrzeć na siebie w lustrze?!
Zaniemówiła. Nigdy nie słyszała takiej obelgi, ale wypowiedziana przez Kyle’a, była niczym cios sztyletem prosto w serce. Chłopak chyba zrozumiał, że sprawił jej ogromną przykrość, bo spuścił wzrok i wetknął dłonie w kieszenie spodni, jednak nic nie powiedział.
- Wiedziałam, że nie zrozumiesz – powiedziała po chwili opanowanym tonem - Potrzebuję wsparcia, a od ciebie nie mogę go dostać. Przed misją miałam cię poznać i zrozumieć. Ale jak mam to zrobić, kiedy Diana, która spędza z tobą większość czasu, uważa mnie za arcywroga? Dopóki będziesz dawał się jej hipnotyzować, nasz plan nie wypali, bo polega na współpracy. Jak mam z tobą współdziałać i cię zrozumieć, mając utkwiony na sobie lodowaty wzrok Diany? Nie mów do mnie takim tonem, jakbym popełniła zbrodnię. Znalazłam przyjaciela w kimś innym, bo ty mi nie pozwoliłeś, bym znalazła go w tobie…
Zapadła cisza. Kyle wyglądał, jakby słowa dziewczyny nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia. Stał wpatrzony w podłogę, dopiero po kilkunastu sekundach podniósł na nią wzrok.
- Przepraszam –  powiedział bez cienia arogancji i wyższości. Zwykłe słowo wypowiedziane zwykłym tonem brzmiało w jego ustach obco. Tym samym normalnym tonem kontynuował -  Ostatnio powiedziałaś, że chcesz, abyśmy byli jedynie wspólnikami… Starałem się myśleć o tobie w takich kategoriach, ale nie mogę. Po prostu nie mogę. Czuję coś do ciebie i nie potrafię sprawić, by było inaczej. Nie potrafię…tego ukrywać.
Julia miała coś odpowiedzieć, ale on jej przerwał. Niespodziewanie podszedł do niej pocałował ją w usta. Nie robił tego tak namiętnie jak Tristan. Był delikatniejszy i bardziej czuły. To nadawało tej chwili…magii. Była to magia, której nie odczuła wtedy na łące. Ani na korytarzu w Akademii. Oplotła rękoma szyję Kyle’a, a on przyciągnął ją, łapiąc za talię. Julia czuła jak po jej ciele rozlewa się miłe ciepło, jak powoli ogarnia każdą komórkę jej ciała.
Nagle odezwało się sumienie. Dziewczyna czuła się nie w porządku wobec Tristana. Nie chciała, by myślał o niej jak o typie „z kwiatka na kwiatek”. Nie chciała, by czuł się wykorzystany. Zależało jej na nim i czuła się źle na myśl, że może sprawić mu ból. Nie była pewna swoich uczuć, ale nie mogła zranić tym chłopaka. Nie mógł płacić za jej brak zdecydowania.
Kyle, jakby słysząc jej myśli, wyplątał się z wspólnych objęć i spojrzał jej w oczy. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale znowu jej przerwał. Odwrócił się i podszedł do drzwi ze spuszczonym wzrokiem. Położył dłoń na klamce i wziął wdech. Po chwili na nią spojrzał.
- Niczego ci nie zabraniam. Masz prawo żyć jak chcesz i z kim chcesz. Chyba lepiej będzie, jeśli…odejdę na jakiś czas. Oboje mamy dużo do przemyślenia.
Po tych słowach otworzył drzwi i wyszedł z pokoju. Tak po prostu. Julia stała oszołomiona, a kiedy jego kroki ucichły na korytarzu, ona nadal wpatrywała się w drzwi, za którymi dopiero co zniknął.

3 komentarze:

  1. Rozdział napisany rewelacyjnie ! Masz ogromny talent ! Coraz więcej się dzieje i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    onecityintheworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominacja.
    Więcej na http://rapwmoichsnach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No i co ja mam napisać?
    Z każdym rozdziałem jestem coraz bardziej zdziwiona :C Czo ten Kyle!
    No i przynajmniej wiem, że Azola nie umarła... może Juls znajdzie sposób na uwolnienie matki spomiędzy światów? ;_; Ciekawi mnie też jaką moc ma Juls, albo Kyle...
    Ale mi mieszacie w głowie! :C Nawet nie wiem co napisać... serio, brak mi słów...
    Lecę dalej ;___;

    OdpowiedzUsuń