poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 15



JULIA


- Magnasis?
Julia z powątpiewaniem wpatrywała się w popielaty klejnot. Takich kamieni było mnóstwo. Nie mogła uwierzyć, że jest poszukiwany od siedemnastu lat – wyglądał zbyt zwyczajnie. To tak jakby zachwycać się jednym ziarenkiem piasku na pustyni. Wokoło jest milion identycznych. Niezwykłość Kamienia Magnasis zdradzała jedynie wyszukana nazwa i nienaganny szlif.
Dziewczyna przeniosła wzrok na Tristana. Wciąż oglądał klejnot niczym fachowiec. Ważył go w dłoni i lekko pukał palcem.
- Skąd go masz? – zapytał, pieszcząc Magnasis spojrzeniem pełnym pożądania.
- Z domu… - odpowiedziała cicho. – Mama dała mi go dawno temu. Mówiła, że znalazła go nad morzem…nie wiedziałam, że pochodzi z Aesii – nie czuła się dobrze okłamując go, ale wiedziała, że całą prawdę powinna zatrzymać dla siebie.
- Jasne, nad morzem – szepnął chłopak, jednak bez cienia ironii. - Jest cudowny.
Jego oczy błyszczały z zachwytu. Nagle poderwał się, jakby o czymś sobie przypomniał i spojrzał na Julię.
- Weź go – polecił.
Wyciągnął rękę w jej stronę. Dziewczyna podniosła brwi.
- Po co?
- Weź go – powtórzył, tym razem z naciskiem i z niemal nabożną czcią podał jej klejnot.
Julię zdziwiła nagła prośba Tristana, ale posłusznie wzięła przedmiot. Gdy dotknął jej skóry, poczuła bijący od niego miły chłód. Wpasował się w zagłębienie dłoni dziewczyny niczym puzzle. Nagle poczuła mrowienie w ręce, które stopniowo przerodziło się w łaskotanie. Przez chwilę myślała, że jedynie jej się to wydaje, jednak wibracje narastały. Miała dziwne przeczucie, że coś zaraz się wydarzy, zupełnie jak w filmach grozy, gdy główny bohater słyszy ciche tajemnicze stukoty, zdradzające obecność potwora gdzieś w pobliżu.
Zaskoczona, ale również trochę przestraszona, spojrzała na Tristana. Uśmiechnął się w odpowiedzi. Chyba spodziewał się takiej reakcji Kamienia Magnasis na jej dotyk. W pewnej chwili, gdy wibrowanie było tak mocne, że jej dłoń zaczęła trząść się w jego rytm, Julia doznała dziwnego uczucia. Choć wiedziała, że to niemożliwe, niemal poczuła, jakby coś dotykało jej umysłu. Chłodna i przyjemna macka, delikatne tchnienie morskiej bryzy. Doznanie jednocześnie obce, dziwne, jak i przyjemne, hipnotyzujące. Podświadomie, trochę w odruchu obronnym, odgrodziła swoje myśli od macki murem, jednak ta napierała; z początku lekko, jednak po chwili z całych sił, aż bariera nie wytrzymała i rozsypała się w popiół, zostawiając zionącą dziurę zapraszającą do wejścia.
I wtedy to się stało. Matowa powierzchnia kamienia rozbłysła błękitnym oślepiającym światłem, które zalało niemalże cały pokój.  Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła, jak Magnasis staje się biały, prawie przezroczysty. Nawierzchnia kamienia zaczęła mącić się niczym woda. Nie wiadomo skąd pojawiły się granatowe plamki. Zaczęły pochłaniać szarość, tym samym łącząc się w jednolity kolor..
Julia nigdy nie widziała podobnego odcienia niebieskiego. Był taki żywy, głęboki i czysty… Od razu przywiódł jej na myśl nie odkrytą i tajemniczą głębię oceanu. Gdy przechyliła go, udało jej się zauważyć szybko przemykający błękitno-zielony połysk, wesołe mrugnięcie. Z czasem oślepiające światło zaczęło słabnąć, aż w końcu całkiem zniknęło wraz z wibracjami. Po kredowym matowym minerale nie było śladu. Teraz Julia trzymała w dłoni piękny skarb, mieniący się delikatną zielonkawą poświatą.
- Co to było? – wydusiła wreszcie, nie kryjąc swego zdumienia.
Podniosła wzrok na Tristana i ujrzała, że nie jest zaskoczony. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Magnasis jest kamieniem Czarowników – odezwał się po kilku sekundach. – Wzmacnia działanie mocy i daje niewielką ochronę. Kiedyś było ich piętnaście, ale dużo z nich zostało zniszczonych albo zgubionych w czasie wojen. Ten, który trzymasz, jest ostatnim. Jeśli kamień rozbłyśnie oznacza to, że osoba, która go trzyma, posiada Dar.
- Dar? – dziewczyna wytrzeszczyła oczy. – Chcesz powiedzieć, że mam Dar?
- Na to wygląda – uśmiechnął się w odpowiedzi. – Co drugi Czarownik ma Dar, więc to nic dziwnego.
- Mam Dar… – Julia spojrzała na swoje dłonie. – Jak myślisz, jaki?
Czuła się szczęśliwa i wyjątkowa. Nie mogła w to uwierzyć. Wydawało jej się, że  to wszystko jest tylko szalonym snem, z którego zaraz się obudzi. Miesiąc wcześniej za nic w świecie nie poszłaby do wróżki, która przepowiadała przyszłość. Uważała, że to świetna okazja, by zbić dużo pieniędzy na zdesperowanych naiwniakach. Zawsze można wymyślić coś na poczekaniu, to nie wymaga wysiłku. Dziś natomiast okazało się, że sama posiada magiczne zdolności. Jeśli poświęci dużo czasu na ćwiczenia, będzie mogła ich używać w dowolnym miejscu i czasie. Czy to dzieje się naprawdę?
- Znając cię, obstawiałbym superszybkie zadawanie pytań. Mogłabyś tym zabić niejednego przeciwnika – rzucił z przekąsem, a gdy Julia spiorunowała go wzrokiem, zachichotał. – Dar trzeba odkryć. Nie dowiesz się jaką masz moc z dnia na dzień. To może trochę potrwać. Natomiast biorąc pod uwagę fakt, że masz Magnasis, zapewne odkryjesz go stosunkowo szybko.
Dziewczyna pokręciła w zamyśleniu głową i zacisnęła dłoń na klejnocie.
- Skąd ty to wszystko wiesz? – zapytała, podnosząc wzrok na Tristana.
- Zajęcia z teorii – odpowiedział chłopak, wzruszając ramionami, jednak jej uwadze nie umknął dziwny błysk w jego brązowych oczach.



Tej nocy Julia miała koszmary. Śnił jej się Tristan, który z krzykiem ciął nożem pierś wielkiego lwa. Zraniona bestia wyła żałośnie, na twarz chłopaka tryskała krew. Lew rzucił się na swojego oprawcę. Oboje zachwiali się i przewrócili na ziemię, nie przerywając walki. Julia chciała odciągnąć Tristana od zwierzęcia, ale nie mogła zrobić ani jednego kroku wprzód. Stała i patrzyła na krwawą rzeź, niezdolna do wykonania choćby najmniejszego ruchu. Sen był przerażająco realistyczny. Bestia przykryła chłopaka swoim ciałem, gryząc na oślep. Kotłowanina była przerywana pomrukiwaniami, okrzykami i warkotem. Na ziemi pojawiła się kałuża krwi. Wokół dziewczyny zacisnęły się sidła przerażenia, przenikającego jej kręgosłup niczym olbrzymi sopel lodu. Poczuła, jak narasta w niej panika, potęgowana przez fakt, że nie wiedziała, z czyjej rany leje się krew. Dopiero, gdy Tristan zrzucił z siebie ciało lwa przebite nożem, odetchnęła z ulgą. Jednak spokój dziewczyny nie trwał długo. Kot resztkami sił odwrócił głowę w jej stronę i napotkał jej wzrok.
To nie były oczy zwierzęcia. To były oczy człowieka. Krył się w nich strach, ale i determinacja. Z ust Julii wyrwał się zduszony okrzyk. Teraz nie była już pewna, czy właśnie patrzyła na zwierzę, czy na człowieka. Chciała podbiec do niego, pomóc, zatamować wypływającą z piersi posokę, jednak wciąż nie mogła się ruszyć. Lew zadrżał i po chwili wyzionął ducha. Zamiast ulgi spowodowanej wygraną Tristana, dziewczyna poczuła przeraźliwą pustkę, wszechogarniającą rozpacz, jakby właśnie straciła kogoś bardzo bliskiego. Gdzieś w jej sercu zaczęły narastać żal i uraza , choć sama nie wiedziała do kogo były one skierowane. Dopiero po chwili przeniosła wzrok na bruneta. Stał chwiejnie obok zabitego kota, ciężko dysząc. Jego czarne włosy były zlepione potem i krwią. Czekoladowe oczy stały się nienaturalnie czerwone, dawna inteligencja i czułość ustąpiły miejsca szaleństwu. To nie lew był tu bestią.
Powoli podniósł głowę i popatrzył dziewczynie w oczy.
- To dla twojego dobra…- powiedział, jakby chciał przekonać nie tylko ją, ale i samego siebie.
Potem wszystko pochłonęła ciemność.



Julia obudziła się z krzykiem i gwałtownie usiadła na łóżku. Była zlana potem, włosy przykleiły jej się do twarzy. Rozejrzała się po pokoju spodziewając się, że ujrzy w nim lwa, ale wokół stały tylko znajome meble. Odetchnęła z ulgą, jednak wciąż drżała na samą myśl o upiornym koszmarze. Bez zastanowienia otworzyła szufladę szafki nocnej. Ciemnoniebieski Kamień Magnasis jarzył się delikatnym błękitnym blaskiem. Wzięła go w dłonie. W tej samej chwili wizja Tristana i lwa odeszła w zapomnienie. Klejnot przywrócił jej spokój. Uśmiechnęła się i delikatnie odłożyła go z powrotem do szuflady. Kiedy na powrót położyła głowę na poduszce, czuła się o wiele lepiej, jednak melancholijna i straszna atmosfera snu oraz ryk bólu drapieżnika zostały w jej umyśle aż do rana.



            Następnego dnia Julia wstała niewyspana. Po koszmarze z lwem i Tristanem zaznała jedynie dwóch godzin niespokojnego snu. Walcząc z sennością ubrała się, umyła zęby, parę razy przeczesała włosy szczotką i przewiesiła torbę przez ramię. Wybiegła z pokoju ze świadomością, że jest już spóźniona. Klucze były na samym dnie torby, więc wyjątkowo nie zamknęła drzwi. Wszyscy uczniowie są teraz na zajęciach, więc może być spokojna. Z czystym sumieniem popędziła przez korytarz, mając nadzieję, że nauczycielka nie będzie miała za złe jej spóźnienia.



DIANA

            Gdy Julia zniknęła za rogiem korytarza, Diana wyszła z cienia. Rozejrzała się, by upewnić się, że nikt jej nie obserwuje. Błyskawicznie podkradła się pod drzwi pokoju Julii. Otworzyła je cicho i weszła do pomieszczenia. Od razu zauważyła, że jest większy od pozostałych. Westchnęła poirytowana. „Wszyscy traktują ją jak księżniczkę” - pomyślała. Nie rozwodząc się dłużej nad myślami o Julii, zaczęła przetrząsać najbliższe półki i szuflady. Nie była pewna, czego właściwie szuka, ale wiedziała, że to znajdzie. Każdy ma swoje sekrety, a sekrety Julii muszą być bardzo kuszące. Aż same się proszą, by wyszły na światło dzienne. A ona była gotowa z radością spełnić to życzenie.
            Po przeszukaniu wszystkich półek w szafie, podeszła do biurka. Starała się odkładać wszystko na swoje miejsce, tak jak było przedtem. Nikt nie może dowiedzieć się, że tu była. Jednocześnie musiała dbać o czas. Ona także ma teraz zajęcia. Miała nadzieję, że uda jej się coś znaleźć, zanim minie pierwsza lekcja. Kiedy przeszukała pierwszą szufladę i otworzyła drugą, poczuła ściśnięcie w żołądku. Wyjęła z niej stos rysunków i z walącym sercem zaczęła je przeglądać. Na wszystkich widniała twarz Kyle’a. Było ich mnóstwo. Dianie udało się naliczyć piętnaście, póki nie upomniała się w myślach, że ma mało czasu. Gdy odłożyła kartki na swoje miejsce, w jej głowie rozbrzmiał gniewny głos: „Jakim prawem?!”. Ta mała smarkula jeszcze jej za to zapłaci. Nikt nie może odebrać jej Kyle’a. Diana miała do czynienia z dziesiątkami dziewczyn takich, jak Julia. Gdy tylko dowie się co ukrywa, dopilnuje, by już nigdy już nie weszła jej w drogę.
            Wkrótce przekonała się, że ani szafa, ani biurko nie skrywają żadnych większych tajemnic rywalki. Została już tylko szafka nocna. Otworzyła ją. Jej spojrzenie od razu przykuł kamień koloru morza, bijący delikatnym błękitnawym blaskiem. Momentalnie gniew ulotnił się z niej, jak powietrze z balonu. Zaintrygowana, wzięła go do ręki. Nie był ciężki, chociaż zajmował jedną czwartą jej dłoni. Obróciła znalezisko w dłoniach. Jego barwa była urzekająca. Klejnot był oszlifowany i wypolerowany z największą precyzją. Musiał być bardzo drogocenny i z jakiegoś powodu niezwykle ważny dla Julii. Nikt nie trzyma zwykłego kamienia tuż przy łóżku, na wyciągniecie ręki. Diana spojrzała na pozostałą zawartość szafki nocnej. Książka, parę ołówków i długopisów. Nic więcej. Ponownie zerknęła na trzymany w dłoni klejnot i uśmiechnęła się szeroko. Skoro sekrety Julii są jednak niedostępne, będzie musiała trochę zmienić strategię.
           



TRISTAN

            Chłopak wyjął z szafy kolejną bluzkę i starannie złożył ją w kostkę, po czym położył na łóżku. Przez chwilę zastanowił się, o czym jeszcze mógł zapomnieć, jednak przemyślenia przerwało mu pospieszne pukanie do drzwi. Sekundę później do pomieszczenia wpadła Julia. Jej twarz wyrażała przerażenie. Tristan wyprostował się, wiedząc, że to nie zwiastuje nic dobrego.
- Tristanie, stało się coś strasznego… - zaczęła, dysząc ciężko. Widać było, że biegła.
- Mów – ponaglił ją brunet.
- Nie wiem jak to się mogło stać…
- Powiesz mi wreszcie co się stało?
Julia popatrzyła na niego wzrokiem winowajcy. Wzięła wdech i złapała się rękoma za głowę.
- Magnasis zniknął. – wyszeptała zdesperowanym głosem.
- Jak to zniknął?! – krzyknął Tristan. Poczuł, że jego nogi słabną.
- Kiedy wróciłam z zajęć, już go nie było.
- Zgubiłaś go?!
- To nie moja wina – dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń, jednak on się odsunął. Wbił wzrok w podłogę dysząc. – Niemożliwe, bym go zgubiła. Całą noc leżał tuż obok mnie, w szafce nocnej. Ktoś musiał go wziąć.
- Kto? Kto jeszcze wiedział o Magnasis? – spytał ostro, nie podnosząc wzroku. Aż się w nim gotowało.
- Nikomu o nim nie mówiłam – Julia starała się zachować spokój, jednak w jej głosie dało się usłyszeć nutę rozpaczy.
- Może po prostu gdzieś spadł. Chodź, poszukamy go.
Oboje pobiegli do jej pokoju. Tristan otworzył szafkę nocną i przetrząsnął całą jej zawartość. Następnie przeszukał pod poduszką, na biurku i w szafie. Bez rezultatów.
- Też go szukałam – powiedziała smutno Julia.
- Jak…jak mogłaś spuścić go z oczu?! – krzyknął na dziewczynę, opierając się o drewnianą ramę łóżka.
- Był tutaj przez całą noc. Myślałeś, że będę paradować po całej Akademii z najbardziej pożądanym klejnotem Aesii?! – teraz również ona traciła nad sobą panowanie.
- Być może! Na pewno nie zostawiałbym go na wierzchu w otwartym pokoju!
- Był w szufladzie, nie na wierzchu. Nie zgubiłam go, ktoś musiał go wziąć…
- Kto?! Kto mógłby go wziąć?! Ja nie mówiłem nikomu o Magnasis i ty też nie, więc kto mógłby to zrobić?!
- Nie wiem! Masz lepszą teorię?!
- Owszem, mam – rzucił ze złością chłopak. – Zgubiłaś go i nie chcesz się przyznać.
- Przestań mnie oskarżać, nie masz podstaw! Przysięgam, nie zgubiłam go. Ktoś musiał go stąd wziąć – powtórzyła dobitnie Julia.
- Daj znać jak dowiesz się kto to taki – odparł z ironią. – Mam dość twoich tłumaczeń.
Tristan opuścił pomieszczenie. Julia pobiegła za nim. Kiedy wrócili do pokoju chłopaka, powiedziała:
- Słuchaj, nie chcę się kłócić. Wiem, że nie powinnam zostawiać go w otwartym pokoju. Bardzo się spieszyłam na zajęcia i pomyślałam, że nic się nie stanie, jeśli nie zamknę drzwi. Rozumiem, że to mnie nie usprawiedliwia., ale…stało się. Nie potrafię cofnąć czasu. Jestem pewna, że ktoś zakradł się do mojego pokoju i ukradł Magnasis.
Tristanowi cisnęły się na usta oskarżenia i obelgi, jednak jedynie westchnął.
- W porządku. Wierzę ci. Po prostu…Magnasis jest bezcenny. To, że zniknął to wielka strata. - po chwili rzekł bardziej opanowanym tonem, a w myślach dopowiedział:  „Jestem zrozpaczony, że do tego doszło. Odkryliśmy, że kamień, który masz od dziecka jest kamieniem Czarowników, poszukiwanym od ponad dekady, a my nie cieszyliśmy się nim nawet jeden dzień”.
Chłopak opadł zdołowany na łóżko. Parę koszul spadło z wierzchu starannie ułożonych stosów. Po chwili zorientował się, że Julia patrzy pytająco na rzeczy przygotowane przez niego do spakowania. Gdy już miał coś powiedzieć, dziewczyna niespodziewanie uklękła przy jego torbie podróżnej, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. Sięgnęła ręką w głąb i zaczęła czegoś szukać. Tristan oparł się na łokciu, nie wiedząc, co się dzieje. Wreszcie wyjęła z torby… Kamień Magnasis.
- Czy chcesz mi coś wyjaśnić? – spytała oschle, ukazując mu błyszczący klejnot.
Brunet poderwał się z łóżka.
- Co? – zdziwił się. – Był w mojej torbie?
- Nie udawaj. Myślałeś, że uda ci się go tak po prostu zabrać?
- O czym ty mówisz? Nie miałem pojęcia, że jest u mnie.
- Z pewnością. Gdzie się wybierasz? – spytała ostro. 
- Ach, tak…- podrapał się w tył głowy, tak jak zawsze, gdy się denerwował. – Zapomniałem ci powiedzieć…muszę jechać do ciotki. Zaprosiła mnie do siebie na jakiś czas.
- Teraz? Tak nagle?
- Niegrzecznie byłoby odmawiać, rozumiesz…mieszka sama w dużym domu…czasem potrzebuje kogoś do towarzystwa.
- Hmm…ciekawe. Nigdy mi o niej nie wspominałeś. Jak się nazywa? 
- Eilidh.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Za pół godziny.
- Kradniesz Magnasis wciskając mi ściemnione imię ciotki?
- Nie ukradłem go, ani nie kłamię! - cierpliwość bruneta powoli się kończyła. - Musisz mi uwierzyć!
- Tak samo jak ty przed chwilą nie chciałeś uwierzyć mi? – zaśmiała się Julia. – W takim razie co Magnasis robił w twojej torbie?
- Nie mam pojęcia. Może ktoś go podłożył.
- Teraz wierzysz w tajemniczego złodzieja? To by się zgadzało. Ktoś ukradł z mojego pokoju kamień, by podłożyć go tobie.
- Możliwe – odparł Tristan, wiedząc, że ich kłótnia zmierza w złym kierunku. Musiał coś zrobić, jakoś jej wszystko wytłumaczyć, a razem na pewno dojdą do tego, co naprawdę się stało…
- Ty jesteś złodziejem, Tristanie, oboje dobrze to wiemy – powiedziała Julia, lustrując go zimnym spojrzeniem. Zawsze, gdy na niego patrzyła, jej wzrok był ciepły i czuły, teraz jednak było zupełnie inaczej. Cała chęć wytłumaczenia sytuacji i pogodzenia się z dziewczyną nagle całkowicie z niego wyparowała. To było poważne oskarżenie.
- Naprawdę myślisz, że zrobiłbym coś takiego?!
- A mam inne wyjście? – spytała. – Przykro mi, ale nie mam już do ciebie zaufania. Jeszcze na nikim się tak nie zawiodłam, jak na tobie.
- Nie, to ja zawiodłem się na tobie. Nie mieści mi się w głowie, że naprawdę wierzysz, iż jestem zdolny do takich rzeczy.
- Miłego pobytu u Eilidh. Pozdrów ją ode mnie.
Po tych słowach wstała, po czym wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.


4 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Nie spodziewałam się, że tak to się potoczy... Coś jest nie tak z Tristanem. Jestem ciekawa co. Na razie nic nie przychodzi mi do głowy . Już się nie mogę doczekać następnego! :)

    onecityintheworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, że od razu nie tak? Zresztą nic nie mówię, wszystko przed Wami :D I dziękuję za miłe komentarze :*

      Usuń
  2. spoko blog ;p
    zapraszam do mnie : http://carmen16-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No co za zdzira! Suka głupia brzydka gruba mała przemądrzała dziwna rozawanturowana idiotyczna beznadziejna irytująca zdzira! :/
    Wrrrrr grrrrrr! :/ Głupia Diana! Skłóciła Juls i Tristana. Nie, żeby on mi się nie wydawał jakiś podejrzany. Sam ten wyjazd jest dość dziwny. Już wykluczając to, że ukradł kamień... w każdym razie tak "nagle" wyjeżdża do ciotki tak? To też jest dziwne...
    Jakoś mnie to cieszy, że się pokłócili!
    A Diana to suka i tyle pff.
    Lecę dalej *w*

    OdpowiedzUsuń