poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 19

Witajcie! Mam nadzieję, że spodoba Wam się nowy rozdział. Niestety następny ukaże się dopiero we wtorek lub w środę z powodu wyjazdu mojej współautorki - Akwareli. Przepraszamy za to opóźnienie, ale mamy nadzieję, że nam wybaczycie :) Tymczasem zapraszam do czytania:



Julia siedziała na kanapie w głównej komnacie Akademii, udając, że czyta książkę. Pomieszczenie stanowiło centrum całego zamku – wychodziły od niego liczne korytarze, które stopniowo rozgałęziały się w coraz mniejsze i węższe. Blondynka uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie swój powrót do Akademii wraz z Kylem. Użyli wtedy Portalu, który przeniósł ich na tę samą kanapę, na której właśnie teraz siedziała. Pamiętała pierwsze wrażenie, jakie zrobiła na niej reprezentacyjna część zamku. Wtedy wszystko wydawało jej się nudne, staroświeckie i bez gustu. Pokręciła głową z rozbawieniem. Z perspektywy trzech tygodni łatwo było dostrzec dwie strony Akademii. Pierwsza – jak się okazało, pozorna –odpychała swoim średniowiecznym wyglądem, mentalnością ludzi i ich odrębnym podejściem do życia. Druga natomiast – ta, która okazywała się tą prawdziwą – intrygowała i przyciągała swoją odmiennością. Z czasem te rzeczy, które wydawały się dziwne i niepojęte, nabierały uroku. Niepowtarzalny klimat Akademii, starannie pielęgnowana kilkuwieczna tradycja, inne spojrzenie na świat – to chwyciło za jej serce do tego stopnia, że nie wyobrażała sobie żyć inaczej.
Dziewczyna skarciła się w duchu za brak skupienia. Uniosła wyżej książkę i udała, że próbuje rozczytać długie słowo. Jednocześnie bacznie obserwowała całą komnatę. U wylotów każdego z korytarzy ciągle pojawiali się uczniowie, by już po chwili zniknąć z pola widzenia. Sala rozbrzmiewała różnymi odgłosami – głośnym szumem rozmów i śmiechów, tupotem butów o kamienną podłogę i trzaskiem drzwi osadzonych po całym pomieszczeniu. Za oknami szalała burza, wzbogacając panujący w Akademii hałas donośnymi grzmotami i hukami piorunów. Również z tego samego powodu nikt nie miał najmniejszej ochoty, by wyjść na zewnątrz. Julia zastanawiała się, jak Altharis może sobie radzić w taką pogodę, mając za osłonę jedynie drewnianą chatę na szczycie góry.
Ponownie zalała ją fala wspomnień, tym razem z wczorajszego dnia. Tajemniczy nieznajomy nasuwał nieprzerwany strumień pytań. Co właściwie zaszło? Jak wybawcy udało się znaleźć w jej pobliżu akurat, gdy potrzebowała pomocy? Czy był to tylko czysty przypadek? Skąd wiedział o Kamieniu Magnasis? I dlaczego zamieszkał w opuszczonych górach Esenthor? Najgorsze chyba było to, że dziewczyna bardzo chciała znowu się tam wybrać. Poprzedniego wieczoru wypadła z domku Altharisa, rzucając przez ramię „Do widzenia i dziękuję ci jeszcze raz”, a zaraz potem utworzyła resztkami sił Portal i przeniosła się z Willym do swojego pokoju w Akademii. Rona nawet się nie zorientowała, że Julia wyszła poza teren szkoły. Pomimo tego było to naprawdę nierozważne. Nie mogła ryzykować kolejny raz. Co sobie wtedy myślała? Jej zadaniem jest przecież zniszczyć Aris! Gdyby ktokolwiek doniósł Ronie, dyrektorka na pewno nie udzieliłaby pozwolenia na kolejne samotne wyjście z Akademii.
A ona bardzo chciała znowu wyjść z Akademii.
No właśnie. To było powodem jej wczorajszego wypadu. Góry Esenthor. Tym razem od samego rana unikała patrzenia w ich stronę. Nie chciała, by znowu zawładnęły jej umysłem. Nadal czuła zapach lasu, powiew chłodnego wiatru na twarzy. Nadal miała przed oczami piękny zachód słońca, niebo w odcieniach złota, czerwieni i szarości. Nadal widziała pod powiekami góry o białych wierzchołkach, potężnych tytanów emanujących siłą i energią. Nadal słyszała przepiękną muzykę przyrody - szum wody w strumieniach, gwizdy ptaków, odgłosy lasu.
Nadal to wszystko czuła. Nadal tęskniła za górami. I to uczucie ją niepokoiło.
Czy kryła się za tym jakaś magia? Może to właśnie ona przegania ludzi z północnych ziem? Ale czy to w ogóle jest możliwe? Tego właśnie chciała się dowiedzieć. A najlepszym sposobem na zdobycie informacji jest wizyta w gabinecie Rony, którego ściany zastawione są aż po sufit półkami z książkami. Na pewno musiały się tam kryć odpowiedzi na wszystkie jej pytania.
Był jednak pewien problem. Rona nikomu nie pozwalała wchodzić do swojego gabinetu, chyba, że ktoś miał stawić się na jej osobiste wezwanie. Na pytanie dziewczyny, skąd ma brać podręczniki potrzebne do nauki, odpowiedziała, że znajdzie je w bibliotece akademickiej. Nie natrafiła tam jednak na żadne książki o tytułach, które mogłyby nasuwać przypuszczenia, iż zawierają one obszerniejsze treści o magii, zaklęciach czy Darach. Jedynie księga „Historia powszechna Erry” zawierała krótką wzmiankę o Czarownikach, którą Julia znała niemal na pamięć:

Rasie tej dał początek Dya-Sę (jeden z czterech Ealarów). Czarownicy charakteryzują się tym, że posiadają Moc oraz Dary. W przeciwieństwie do Strażników, każdy Czarownik posiada Dar, czyli charakterystyczną dla niego zdolność magiczną, może jednak rozwijać również inne zdolności magiczne. Każdy Czarownik posiada dwa Znaki - Dża-Sę - znak Mocy i indywidualny dla każdego Znak Daru.

To wszystko, co jak na razie wiedziała o sobie, jako o Czarowniku. Z pewnością posiadała Dar, ale poza wskazówką Tristana, iż powinna go odkryć stosunkowo szybko, nie miała pojęcia czego się spodziewać. Dziwne, że nie mogła znaleźć żadnych informacji, legend czy czegokolwiek o Czarownikach… Miała nadzieję, że gdy już zacznie trening na Czarownika, ktoś, kto zna się na rzeczy, będzie w stanie nauczyć ją czegoś więcej.
Jeśli chodzi o Strażników, wiedziała o nich naprawdę dużo. Znała historie najbardziej znanych posiadaczy znaku Ta-Mir oraz specyfikę tej rasy. Biblioteka Akademii posiadała setki książek o tej tematyce. Julia uwielbiała czytać wieczorami legendy o Wojowniku Purpurowego Światła czy podania o Murradzie Dobrym Strażniku. Opowieści te przenosiły ją w odległe krainy pełne magii, niepojętych zjawisk i fantastycznych istot. Nie mogła uwierzyć, że każdy dzień spędza w tym samym świecie. Do tej pory nie udało jej się zobaczyć żadnego smoka, gryfa ani chochlika. Z każdym dniem stopniowo traciła nadzieję na to, że kiedykolwiek je spotka. Na lekcjach nauczyciele skupiali się na historii Wojen Pierwszej Ery, rodzajach Portali, geografii Erry i ćwiczeniu zdolności Strażników. Nigdy natomiast nie było zajęć na temat magii i fauny Aesii. Przez to Julia w ogóle nie wiedziała, co tak naprawdę może kryć ten dziwny świat. Ta myśl bardzo ją przygnębiała. Rona kładła zbyt duży nacisk na wychowanie dziewczyny na Strażnika, jakby zapominała, że jest również Czarownikiem. A Czarownik powinien chyba wiedzieć, czym jest magia i jak sobie z nią radzić.
Julia miała nadzieję, że wraz z zakończeniem treningu na Strażnika to się zmieni. Nie zamierzała jednak czekać tyle czasu. W tym celu przyszła dziś pod gabinet dyrektorki z postanowieniem, iż zaczeka na idealny moment, aby wejść do niego niepostrzeżenie.
I właśnie nadszedł ten moment.
Klamka drzwi, na których tabliczka głosiła napis Gabinet Dyrektora, zaczęła się przekręcać. Drzwi cicho szczęknęły i otworzyły się. Stała w nich Rona. Na jej twarzy po raz pierwszy malowało się roztrzepanie i konsternacja. Pod pachami trzymała dużą ilość zwojów pergaminu. Gdy odwróciła się, by zamknąć drzwi, część z nich upadła na kamienną posadzkę.
Szelest papieru zadziałał na tłoczących się w pobliżu uczniów jak światło na ćmy. Momentalnie otoczyli dyrektorkę, chętni do pomocy przy zbieraniu. Julia przewróciła oczami na widok ich reakcji, ale w duchu cieszyła się, że szczęście jej sprzyja. Wstała z kanapy i ruszyła w ich stronę, udając, że również chce wyciągnąć pomocną dłoń. Ku jej zadowoleniu pergaminy rozsypały się tak, że były w dużej odległości od siebie, dzięki czemu uczniowie wciąż musieli chodzić w te i we w te. To tworzyło pewnego rodzaju zamieszanie.
- Dziękuję wam bardzo, moi drodzy – powiedziała Rona z lekkim roztargnieniem. Widać było, że coś musiało ją wcześniej wyprowadzić z równowagi. – Mam dzisiaj ciężki dzień.
                   Julia zaczęła powoli, niby bez celu, przesuwać się w stronę drzwi gabinetu. Gdy znajdowała się półtora metra od nich, nagle poczuła, że ktoś stoi bezpośrednio za nią. 
- Hej, ty – usłyszała żeński głos.
Gdy się odwróciła, ku jej uldze okazało się, że należał on do pulchnej dziewczyny o ciemnych włosach upiętych wysoko w koński ogon. W rękach trzymała stos pergaminów. Wskazała podbródkiem coś na prawo od blondynki.
- Zaraz wszystkie mi wypadną. Mogłabyś wziąć tamten? – spytała uprzejmie.
Julia pobiegła spojrzeniem we wskazaną stronę. Chodziło o zwój znajdujący się nieopodal. Schyliła się, podniosła go i położyła na pergaminach trzymanych przez dziewczynę. Ta uniosła brwi, dziwiąc się, że sama nie oddała Ronie zguby, jednak po chwili odwróciła się i poszła w stronę dyrektorki. Julia wykorzystała chwilę i dopadła klamkę. Lekko uchyliła drzwi i przecisnęła się do środka. Następnie zamknęła je delikatnie, nie robiąc przy tym najmniejszego hałasu. Odetchnęła z ulgą.
                   Akcja była trudna, jednak nie mogła użyć Portalu, by dostać się do komnaty. Warunkiem teleportacji była dokładna znajomość miejsca docelowego, a ona była tu może dwa razy w życiu. To skomplikowało plan Julii, jednak nie na tyle, by się z niego wycofać. Na szczęście najgorsze było już za nią.
                   Dziewczyna musiała działać szybko, gdyż Rona w każdej chwili mogła wrócić. Podeszła do jednej z półek z książkami i zaczęła szukać wzrokiem czegoś ciekawego. Towarzyszyło jej uczucie ekscytacji i ucisk w żołądku, spowodowane świadomością, że robi coś zabronionego. Z drugiej strony, nikomu nie dzieje się krzywda, więc czym się przejmować? Myśl, że jest w zakazanym miejscu napawała ją niezdrową dumą, jakby właśnie udowodniła samej sobie, że jest do tego zdolna. Prędzej czy później Rona sama będzie musiała pokazać jej któreś z tych ksiąg.
                   Julia przebiegała wzrokiem po grzbietach kolejnych tomów…„Encyklopedia roślin według Parlada Sędziwego”…„Specyfika Etniczna Południowo-zachodniej Aesii”…„Historia Trzech Pierwszych Er”… Nic o Czarownikach. Dziesiątki tytułów zlewały się przed jej oczami w jedną plątaninę słów. Czy uda jej się znaleźć księgę, w której mogłaby przeczytać o Altharisie, Zmiennokształtnych, smokach, elfach, Czarownikach i magii? A może to wszystko nie było dla niej przeznaczone? Może było zamknięte, nieosiągalne niczym słodycze ukryte przez rodziców przed dzieckiem? Może nie zasłużyła na taką wiedzę? Westchnęła, odganiając natrętne myśli. Od zawsze miała skłonności do popadania w paranoję. Wyszukiwała wszystkie możliwe powody, przez które coś jej się nie udawało. A przecież trzeba się skupić na tym tu i teraz.
                   Oparła się o półkę z książkami i utkwiła wzrok w marmurowym popiersiu, stojącym obok biurka. Przedstawiał nieznanego jej mężczyznę. Może zmarłego męża Rony? Zapamiętała jego imię, gdy przy pewnej rozmowie dyrektorka przelotnie o nim wspominała. Terral. Wyraz twarzy mężczyzny zdradzał powagę i skupienie. Puste oczy zdawały się obserwować całe pomieszczenie, w tym również Julię. Orli nos rzucał cień na ciemnoszary policzek. Na szyi wyrzeźbiony został łańcuszek. Dziewczyna przypatrzyła się biżuterii. Żaden artysta nie skupiał się na takich detalach. Jednakże w Aesii mogło być inaczej. Tutaj wszystko było odmienne i niepojęte. Zaintrygowana podeszła do popiersia. Okazało się, że łańcuszek w rzeczywistości okazał się linią biegnącą wokół szyi. Przejechała palcem po wgłębieniu.
                   Przypomniał jej się pewien film, w którym pod głową rzeźby znajdował się guzik uruchamiający tajemniczą maszynerię. Może tutaj też tak było? Czy to możliwe, aby architekci zamku wykorzystali tak często używany motyw ziemskich horrorów? Wprawdzie zamek był budowany kilkaset lat wcześniej, gdy na Ziemi nie istniała jeszcze elektronika, a co za tym idzie, również filmy.
- Co to ma do rzeczy? – mruknęła Julia, poirytowana swoimi rozważaniami.
                   Mimo to ciekawość zwyciężyła i dziewczyna położyła dłonie na chłodnej głowie marmurowego mężczyzny. Starała się nie zwracać uwagi na karcące spojrzenie podobizny. Ścisnęła mocniej wyrzeźbioną czaszkę i pchnęła ją do przodu.
                   Nie miała pojęcia, dlaczego nie była zaskoczona. Dokładnie tego się spodziewała. Podświadomie wiedziała, że popiersie nie stoi tu przypadkowo. Głowa odchyliła się w tył, jakby była przytwierdzona do szyi na zawiasach. Okazało się, że we wnętrzu znajdowała się mała skrytka, z której wystawała czarno-złota korbka. Dziewczynie wydało się to bardzo kiczowate i przewidywalne, jednak nie protestowała. Czuła coraz większe podekscytowanie. Zacisnęła palce na korbce i pokręciła nią kilka razy. W tym samym momencie obok niej rozległo się dudnienie. Gdy odwróciła się w stronę, z której dochodził dźwięk, okazało się, że w rytm poruszanej przez nią korbki opuszczał się fragment jednej ze ścian. Przypominało to trochę ziemskie automatyczne drzwi, jakie nierzadko znajdują się w centrach handlowych. Opuszczona część ściany pozostawiła po sobie zionącą prostokątną dziurę w ścianie.
                   Julia podeszła do wylotu tajemniczego wejścia. Panujący wewnątrz mrok był nieprzenikniony. Nie była w stanie dostrzec niczego, choćby nikłego światła padającego na ściany pomieszczenia. Zaintrygowana, wyciągnęła rękę w głąb, prosto w niezbadaną złowieszczą przestrzeń. Starała się wyczuć jakikolwiek kształt wśród panującej ciemności. Próbowała na różnych wysokościach, jednak na nic nie natrafiła. Zrobiła krok w przód i powtórzyła czynność. Na niewiele się to zdało.
                   Z początku miała w planach jedynie wejść do gabinetu, poszukać jakiejś przydatnej księgi i przenieść się do swojego pokoju. Nie przewidziała natomiast tego, że może zastać tu coś takiego.
                   Rona mogła lada chwila wrócić. Dziewczyna nie powinna ryzykować, że dyrektorka dowie się o jej odkryciu, a co gorsza – o jej włamaniu. Pomimo tego, musiała sprawdzić, dokąd prowadzi wejście. Postanowiła działać, póki ma czas. Zdjęła z szyi Magnasis i wyciągnęła przed siebie, niczym latarkę. Kamień dawał nikłe światło, zupełnie jakby mrok odbierał całą jego energię. Mimo to czuła się lepiej, mając go przy sobie. Wzięła głęboki wdech i ruszyła przed siebie.
                   Szła szerokim na dwa metry korytarzem. Poruszała się wolno, krok za krokiem, stawiając stopy z uwagą. Magnasis rzucał niebieskawe cienie na ceglane ściany, powiewające pajęczyny przy suficie i nierówną kamienną posadzkę. Nie było tu okien ani prześwitów między cegłami, spomiędzy których mogłoby przedostać się choć trochę światła. Gdzieniegdzie na ścianach wisiały zaczepy na pochodnie, jednak nigdzie takowe się nie znajdowały. Chłodne powietrze niosło zapach wilgoci, kamienia, ziemi i stęchlizny. Po kilku metrach z ciemności wyłoniły się spiralne schody prowadzące na dół. Bez zastanowienia zaczęła schodzić po pierwszych stopniach. Jej kroki odbijały się głuchym echem od ścian. Oprócz nich wokoło panowała absolutna cisza. Dziewczyna poczuła, jak jeżą jej się włoski na karku. Równocześnie rosła w niej ekscytacja, która nie pozwalała zawrócić w połowie drogi. Udało jej się naliczyć pięćdziesiąt cztery stopnie, nim schody się skończyły. Zmierzyła wzrokiem kolejny korytarz i ruszyła za przewodnikiem w postaci Kamienia Magnasis. Zastanawiała się, ile jeszcze zakamarków i tajemnic kryje zamek. Na pewno nie wszystkie jego części są udostępnione uczniom.
                   Nagle dziewczyna ujrzała w oddali ciepły blask. Z każdym kolejnym krokiem stawał się coraz wyraźniejszy. Po kilkudziesięciu metrach okazało się, że jego źródło kryło się za zakrętem. Zastygła, nasłuchując, jednak nie dotarły do niej żadne dźwięki poza cichym kapaniem wody. Wolno podeszła do zakrętu i przylgnęła do ściany. Po chwili delikatnie wychyliła się, ciekawa, co zaraz zobaczy.
                   Za zakrętem korytarz kończył się wejściem do niewielkiej kwadratowej sali. Julia nie zauważyła żadnego ruchu, więc cicho przemierzyła korytarz i weszła do pokoju. Mieścił się tam drewniany stół otoczony krzesłami, na którym stało źródło światła – duża świeca. Pod ścianą stało kilka samotnych siedzisk i dwie duże komody. Na ścianach nie było pajęczyn ani kurzu, a stół wyglądał na czysty, podobnie jak reszta mebli. Być może Rona czasami przychodzi do tego miejsca? Dziewczyna wkroczyła do pomieszczenia i otworzyła jedną z komód, po czym zaczęła ją przeszukiwać. Nie wiedziała, czego szuka ani czego się spodziewać. Pomimo tego przerzucała kolejne stosy kartek, pergaminów, kopert i innych szpargałów z nadzieją, że znajdzie coś ciekawego.
                   W jednej z szuflad jej wzrok przykuły książki leżące w głębi. Sięgnęła po nie i ostrożnie wyjęła z wnętrza komody. Gdy spojrzała na tytuły, zaparło jej dech w piersi. Nie wiedziała, czy przyprowadziła ją tutaj intuicja, czy był to po prostu czysty przypadek, jednak udało jej się znaleźć to, po co przyszła. Grzbiety tomów głosiły kolejno: „Starożytne Runy”, „Magia Przedmiotów i Materii”, „Księga Czarów i Zaklęć”…i ta jedna…„Góry Esenthor - Mistycyzm Pogranicza Dzikich Ziem i Aesii”. Tego właśnie szukała. Nie była gruba, jak na starą księgę; miała najwyżej dwieście stron. Okładka była niepozorna - oprawiona w płótno i wytarta w rogach. Pomimo tego Julia nie mogła doczekać się, aż ją otworzy i zacznie czytać.
                   Niespodziewanie dziewczyna usłyszała przytłumione ludzkie głosy. W jednej chwili ugięły się pod nią nogi, a żołądek zrobił fikołka. Przerażona rozejrzała się wokół, jednak nikogo nie zobaczyła. Gdy już chciała sprawdzić, czy ktoś nie zmierza w jej kierunku korytarzem, uzmysłowiła sobie, że odgłosy dochodzą z góry. Przez podziemną wędrówkę zupełnie straciła orientację i nie wiedziała, w której części Akademii znajduje się ona i ludzie w pomieszczeniu wyżej. Zastygła w bezruchu i zaczęła nasłuchiwać.
- …jeśli wejdziemy tylnim wejściem – rozległ się niski męski głos, który poprzedzała seria stukotów, jakby ktoś właśnie wszedł do pokoju.
- Nie możemy tak ryzykować – odpowiedział mu gładki tenor. Należał zapewne do młodego mężczyzny. – Poczekajmy jeszcze jakiś czas.
- On ma rację – tym razem była to Rona. Jej miękki, wysoki, ale stanowczy głos był bardzo charakterystyczny. – Zresztą powtarzam wam to od początku.
                   Przez chwilę panowała cisza.
- Pokaż jeszcze raz tą mapę, Segelu – mruknął pierwszy mężczyzna.
- Którą, o panie? – zadrwił drugi głos. 
- Nie rób sobie żartów, bo porozmawiamy inaczej!
- Panowie, spokojnie – rzekła ze znudzeniem Rona.
                   Julia wyobrażała sobie scenę rozgrywającą się piętro wyżej.
- Nie robię sobie żartów, Egorze – rzucił Segel z irytacją. – To ty nie dajesz sobie nic wytłumaczyć.
- Długo mam czekać na tą mapę? – zniecierpliwił się Egor.
                   Rozległy się przytłumione szelesty pergaminu. Gdzieś w podłodze na górze musiała kryć się dziura, skoro Julia tak dobrze słyszała, co dzieje się w sąsiednim pomieszczeniu.
- Kto to rysował? – zapytał Segel.
- Ktoś z ludzi Borsuka – odparła Rona. – Dostałam je jakieś dwa miesiące temu. Mówiłam im, że lepiej by było, jakby od razu trafiły do Kruka, ale nalegali, bym je wpierw sprawdziła.
- Nie zaznaczyli kilku ważnych punktów… - wymamrotał Egor. Chwilę potem krzyknął. – Isen, ile mam jeszcze czekać?!
- Daj mi chwilę – odpowiedział mu przytłumiony damski głos.
Julia była kompletnie zdezorientowana. O co im chodzi?
- Rono, czy otrzymałaś już jakieś informacje od Kruka? – zapytał Segel.
- Niestety, jeszcze nie – westchnęła kobieta. – Swoją drogą, nie wiecie, co się u nich dzieje? Nie miałam z nimi kontaktu od kilku tygodni.
- Byliśmy przez miesiąc w Ur-Haar. Słyszałem, że stacjonują teraz gdzieś na wschodzie, ale poza tym nie wiem nic więcej.
- Znalazłam – powiedziała jakaś kobieta, wkraczając do pokoju.
Z każdym jej krokiem rozlegał się głośny stukot. Była to zapewne wspomniana Isen.
- Rozłóż je tutaj – polecił Egor. Po chwili zarechotał głośno. – No i jesteśmy w domu, skarbie! O to mi chodziło!
- Nie ciesz się zbytnio – mruknęła z rezygnacją Isen. – Połowa jest zniszczona.
- Ale przynajmniej nie stoimy w punkcie startu – odparł Segel, a ton jego głosu ujawniał, że się uśmiecha.
- W takim razie teraz pozostaje nam tylko czekać – westchnęła.
Kobieta miała czysty niski głos zdradzający średni wiek. Była równie poważna jak jej towarzysze.
- O, nie, moja droga. Nie mamy czasu na obijanie się  – rzekł Egor. – Teraz musimy odnaleźć kogoś z ludzi Kruka, żeby mu wszystko przekazać. Zajmie nam to zapewne kilka tygodni. Poza tym trzeba by kogoś wysłać do Wilka. No nic – westchnął. – Jakoś damy radę.
- Musimy – dopowiedział cicho Segel.
Przez chwilę panowała cisza, którą ponownie przerwał młody mężczyzna.
- Ile będzie trwać szkolenie Joalenny?
Było to pytanie skierowane do Rony. Julia poczuła ucisk w żołądku, słysząc swoje prawdziwe imię. A więc ona również była w to zamieszana?
- Jeszcze ponad miesiąc – odpowiedziała dyrektorka. – Nie skończyła jeszcze treningu na Strażnika.
- Jak jej idzie? – zapytała Isen.
Rona zawahała się. Julia czekała na to, co powie. Kobieta nigdy zbytnio jej nie chwaliła.
- Dobrze – powiedziała po chwili. – Bardzo dobrze. Po zaledwie trzech tygodniach nauczyła się tworzyć fioletowe Portale. Widzę w niej ogromny potencjał. Ma talent. Zastanawiam się, jaki ma Dar. Sądząc po jej dotychczasowych zdolnościach, musi on być naprawdę potężny.
                   Julia wypuściła powietrze z płuc. Czuła, jak szczęście i duma wypełniają każdą komórkę jej ciała. Nie sądziła, że Rona może być z niej aż tak zadowolona.
- Na pewno – przyznała Isen. – W końcu Azola była bardzo silnym Czarownikiem – imię mamy Julii wypowiedziała z nabożną niemal czcią.
- Nie zapominaj o Aris – rzucił ostro Segel. – Ona również jest potężna.
- Prosiłem was, abyście w mojej obecności nie wypowiadali imienia tej bestii – warknął Egor.
- Nie przesadzaj – zaśmiała się gorzko Rona. – Musimy ci przecież przypominać, z kim masz do czynienia.
- Tak właściwie, to współczuję Joalennie – wtrąciła Isen zamyślonym tonem. – Wiadomo, że nie ma szans z Aris. Zabijała wielu takich jak ta mała.
                   Julia wydała z siebie zduszony okrzyk i szybko zakryła usta dłonią. Jednak niedostatecznie szybko. W pokoju wyżej momentalnie zapanowała głucha cisza.
- Wy też to słyszeliście? – pierwszy odezwał się Segel.
- Może to myszy?
- Gdzie, jak gdzie, Egorze, ale nie w moim zamku – syknęła Rona. – Pójdę sprawdzić do gabinetu, zaczekajcie tutaj. Nikt nie może się dowiedzieć, że jesteście w Akademii.
                   Po chwili rozległy się kroki dyrektorki i skrzypienie drzwi. Przerażona Julia złapała książki i popędziła korytarzem, starając się nie robić hałasu. Serce waliło jej jak oszalałe i była niemal pewna, że mogą je usłyszeć ci tajemniczy ludzie. W jej głowie echem rozbrzmiewały głosy Isen, Segela i Egora. Kim mogli być i co robili w zamku? Jeśli uda jej się stąd uciec zanim przyjdzie Rona, będzie musiała wszystko dobrze przemyśleć, ułożyć fakty… Teraz jednak biegła do gabinetu, by zamknąć wejście do podziemi.
                   Gdy wreszcie dotarła do schodów, zaczęła przeskakiwać po parę stopni naraz. Przez pośpiech kilka razy się potknęła, raz uderzyła w goleń. Rzuciła kilka nieprzychylnych słów i pobiegła dalej. Musiała zdążyć. Wpadła do gabinetu i od razu dopadła popiersia z korbką. Jej oczy nie przywykły do światła, jednak nie mogła pozwolić, by to opóźniło jej ruchy. Błyskawicznie zaczęła kręcić mechanizmem w przeciwną stronę, modląc się w duchu, by się nie zaciął. Na szczęście ściana sprawnie i szybko wróciła na swoje pierwotne miejsce.
                   Dziewczyna ścisnęła jedną ręką książki, a drugą przecięła powietrze. Portal pojawił się natychmiast. Kolejna porcja światła jeszcze bardziej ją otępiła, jednak bez ociągania się zrobiła krok wprzód. Po chwili poczuła wybawcze uczucie mrowienia w całym ciele, towarzyszące każdej teleportacji.



                   Julia wylądowała na łóżku w swoim pokoju. Księgi wypadły jej z rąk i upadły na podłogę. Sięgnęła na pierś i z ulgą natrafiła na twardą powierzchnię Kamienia Magnasis. Nie wierzyła, że udało jej się uciec na czas. Miała nadzieję, że Rona niczego się nie domyśli.
                   Kiedy była już bezpieczna, nasunęło jej się milion pytań bez odpowiedzi. Kim byli ci ludzie? Dlaczego nie powinno ich być w Akademii? Czy rozmawiali o czymś, co może dotyczyć jej przyszłości? Czy powinna się bać? Jak ma sobie poradzić z Aris po tym, co usłyszała?
                   Właśnie w chwili takiej, jak ta, pragnęła, by móc być blisko Kyle’a. W tym momencie podwójnie odczuła brak jego obecności. Mogłaby mu wszystko opowiedzieć. Mogłaby zdradzić mu wszystkie sekrety z czystym sumieniem, bo wiedziała, że nigdy ich nie wyjawi. Mogłaby mu zaufać. A on wiedziałby, co zrobić i co o tym wszystkim myśleć. Wtem poczuła ukłucie w sercu. Tęskniła za nim. Musiała przyznać, że z nim czuła się bezpiecznie, nawet jeśli czasem działał jej na nerwy.
                   Willy usiadł przed nią i przekrzywił łeb.
 - Cześć piesku – mruknęła, drapiąc go za uchem. – Co tam u ciebie? Bo ja przed chwilą prawie umarłam na zawał.

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny, jak zawsze. Bardzo podobają mi się opisy. Z łatwością mogłam sobie to wszystko wyobrazić *-* Świetnie stylistycznie układacie zdania ! Po prostu rewelacja <3 A do tego bardzo oryginalny pomysł ! Eh... Chciałabym, żeby Kyle już wrócił. Ot tak dawna go nie ma :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Raaaaany, ale mi serce biło jak czytałam! Zarówno wtedy jak schodziła do podziemi, jak i z nich wybiegała. Serio myślałam, że Rona ją złapie! Co do rozmowy.. hm, kim jest ten Kruk i Wilk... czyżby to były jakieś ruchy oporu przeciwko Aris? Czemu goście Rony nie mogli być zauważeni w Akademii? Kurde, tyle pytań a jak zawsze nic! Zero odpowiedzi! Nada! No dziękuję ,▪,
    Jeszcze mam ciarki po przeczytaniu! Ja też prawie zeszłam na zawał, ale mną to się już nikt nie przejmuje? :C
    Ciekawa jetem czy Juls znajdzie w księgach to, czego potrzebuje. Oby.. swoją drogą też chcę się więcej dowiedzieć o zwierzętach żyjących w tym świecie. Już mówiłam że uwielbiam smoki? Nie? W każdym razie miło by było zobaczyć je w tej historii :3
    Opisy jak zawsze rozbrajające. Nie ma tu chwili na wytchnienie, ciągle coś się dzieje! Też odczuwam brak Kyle'a :C
    Genialny jak zawsze!
    Pozdrawiam :3
    ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Też zaczynam tęsknić za Kylem. Ciekawe czego Julia dowie się z tych książek? :)
    Intrygują mnie też ci ludzie, którzy rozmawiali z Roną.
    Czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń