piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 4



 - Nie, to nieprawda. – oznajmiła Julia z przekonaniem.
Rona wskazała jej przedramię. Na skórze nagle pojawił się kolejny znak. Dziewczyna z otwartymi ze zdziwienia ustami obserwowała, jak tworzą się jego poszczególne części.
 - Azola urodziła dziecko. Rzuciła na ciebie czar. Oba znaki - Ta-Mir – znak Strażników, który odziedziczyłaś po Jonatanie i Dża-Sę – znak Czarowników, królewski – po Azoli, zniknęły i miały się nigdy nie pojawić, chyba, że poznasz prawdę o samej sobie.
 - Nie, nie, nie… - szeptała Julia wpatrując się w znaki.
 - Azola obawiała się, że Aris cię znajdzie i zabije, ponieważ jesteś zagrożeniem dla jej tronu. Była zrozpaczona, ale wiedziała, że to konieczność. Kazała Jonatanowi przenieść cię przez Portal do świata ludzi i podrzucić jakiejś  rodzinie. Zrobił to – podrzucił cię Charlotte. Ponieważ ona sama nie mogła mieć dzieci, przygarnęła cię i wychowywała jak własną córkę. Azola miała nadzieję, że nigdy się nie dowiesz, kim naprawdę jesteś i przez to będziesz bezpieczna. Ale nie sądziliśmy, że Aris stanie się tak potężna. Julio, zrozum… - Rona chwyciła ją za ramiona i spojrzała jej w oczy. – Masz moc o jakiej nawet nie masz pojęcia. Jesteś jedyną nadzieją na uratowanie Erry.
Julia straciła nad sobą kontrolę i wybuchła płaczem. Wybiegła z gabinetu i, podświadomie chyba znając drogę, wydostała się z zamku na dwór. Z zewnątrz budowla robiła kolosalne wrażenie. Ale Julia w ogóle się tym nie przejęła. Ze łzami w oczach wdrapała się na pagórek wznoszący się obok wschodniego skrzydła zamku. Z góry widać było całe otoczenie - olbrzymią dolinę porośniętą lasami i przeciętą srebrną wstęgą rzeki, otoczoną górami.
Już zmierzchało, więc Julia potykała się o wszystkie przeszkody, nie zauważając ich w ciemności. W końcu wyczerpana padła na trawę głową do nieba i obserwowała zapadający zmrok. Tak bardzo chciała teraz być z Charlotte, jej, jak się okazało, nieprawdziwą matką.
W dzieciństwie, gdy kłóciła się z Charlotte, wyobrażała sobie, jak chyba każda dziewczynka, że jest adoptowana. Że jej prawdziwi rodzice to król i królowa, żyjący w pięknym królestwie i czekający na nią każdego dnia. Ale nie zdawała sobie sprawy z tego, że to może być prawda.Czuła żal do przybranej matki za to, że nie powiedziała jej prawdy. Jednak nadal ją kochała.
Leżała na trawie dosyć długo. Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl. Przypomniała sobie słowa Rony – „Tylko Strażnicy potrafią otwierać i zamykać Portale”. Czy ona nie była Strażnikiem? W końcu jej biologiczny ojciec – Jonatan był, więc ona też musiała mieć tą zdolność.
Dziewczyna wstała zapominając o smutku. Skupiła się, myśląc, jak otworzyć nowy Portal. Gdy po dłuższej chwili nic nie mogła wymyślić, uznała, że spróbuje przywołać Wizję. Nigdy tego nie robiła, to Wizja zawsze nieoczekiwanie przychodziła do niej. Jednak teraz była zdeterminowana i miała szczerą nadzieję, że się uda.
Ponownie się skupiła. Wyłączyła myślenie. Zamknęła oczy. Odpłynęła.
I nagle poczuła znajomy ból głowy. Spróbowała go kontrolować, tak, aby nią nie zawładnął, jednak na próżno. Ale to nie był wielki problem. Najważniejsza jest treść Wizji.

Zobaczyła wysokiego, szczupłego mężczyznę, o kruczoczarnych włosach. Na rękach trzymał zawiniątko. Julia ostatkiem sił poprawiła jakość obrazu tak, że widziała najdrobniejsze szczegóły.
To Jonatan… Pomyślała, gdy zobaczyła twarz mężczyzny.
Jonatan, to jest jej ojciec, wyglądał na zdenerwowanego. Szybkim krokiem szedł przez las. Zawiniątko okazało się dzieckiem.
A to ja… Pomyślała Julia i uśmiechnęła się smutno.
Nagle z oddali dobiegły krzyki i tętent końskich kopyt. Jonatan zatrzymał się, rozejrzał i pocałował dziecko, po czym zamknął oczy, wykonał gwałtowny ruch ręką przecinając powietrze i szepnął - Exxo.
Przed nim pojawiła się błękitna kula światła i powiększyła się do jego rozmiarów. Mężczyzna odetchnął głęboko, spojrzał na dziecko, po czym wskoczył do Portalu. 

I Wizja się urwała.

Julia otworzyła raptownie oczy. Upadła na kolana wyczerpana, łapiąc powietrze szybkimi wdechami. W końcu, gdy się uspokoiła, wstała i skupiła ponownie swe myśli na Portalu. Zamknęła oczy i wystawiła przed siebie rękę.
 - Exxo. – szepnęła jednocześnie przecinając nią powietrze, jak Jonatan w wizji.
Przez chwilę nic się nie działo. Nagle przed nią pojawiła się mała kula światła. Julia nie mogła uwierzyć własnym oczom. Kula zaczęła się powiększać.
 - Co dalej? – zapytała sama siebie, gdy kula osiągnęła jej rozmiary.
Gdy dziewczyna miała zrobić krok w stronę utworzonych wrót Portalu, za nią rozległ się krzyk.
 - Julia! – był to głos Kyle’a. – Nie rób tego!
 - Nikt nie pytał mnie o zdanie, czy chcę się tu znaleźć i dowiedzieć tych wszystkich bzdur, więc nie wtrącaj się! – odpowiedziała, odwracając się w stronę biegnącego ku niej chłopaka.
 - Nic nie rozumiesz!
 - Och, rozumiem aż za dużo. I teraz łaskawie pozwól mi wrócić do domu. – powiedziała i wskoczyła do Portalu.
Kyle w ostatniej chwili, gdy kula światła już znikała, dobiegł do miejsca gdzie stała przed chwilą Julia i również do niej wskoczył.

1 komentarz:

  1. No nie :c nie come backuj się do rzeczywistości. Ja bym tam wolała zostać i sprawdzić czy nie ma smoków, albo gryfów :C poza tym ja zawsze byłam odstrzelona :D a rzeczywistość jest nuuudna...
    Dobrze przynajmniej, że Kyle pobiegł za nią, inaczej to by chyba nie wróciła, a tak to jest nadzieja. Mam tylko pewne obawy, czy ta Aris przypadkiem je teraz nie znajdzie! ;_;
    W sumie smutna historia Julci... ale wolałabym zostać i dowiedzieć się więcej, odszukać(?) swoich rodziców ;__;
    nana, lecę dalej! c;

    OdpowiedzUsuń