Julia poczuła, jak zatapia się w czymś bardzo miękkim.
Dotychczas przechodzenie przez
Portale kojarzyło jej się z bolesnymi upadkami, które
nierzadko kończyły się siniakami.
Teraz jednak było inaczej. Podróżowanie między światami z
wykwalifikowanym Strażnikiem
okazało się być o wiele przyjemniejsze, szczególnie, jeśli
masz zapewnione odpowiednie
lądowanie. Oślepiona jasnym światłem, nie miała pojęcia,
gdzie się znajduje. Kiedy jednak
oczy zaczęły się przyzwyczajać, strzępki obrazu ułożyły się
w całość, zupełnie jak puzzle.
Leżała na kanapach w zamku Rony. Obok niej doprowadzał się
do porządku Kyle.
Pierwszy raz miała okazję dokładnie przyjrzeć się wnętrzu
budynku. Choć znajdowali się w salonie, części reprezentacyjnej zamku, Julia
nie czuła się tu przyjemnie, ani tym bardziej przytulnie. Z betonowych ścian
bił przeraźliwy chłód. Ręcznie tkany dywan wielkości małego pokoju był jak
wyjęty ze średniowiecza: szorstki i staroświecki. Kanapy, na których
wylądowali, były co prawda wygodne, ale zupełnie nie pasowały do całego
wystroju pomieszczenia. Z salonu wychodziły liczne korytarze, nasuwając
przypuszczenie, iż jest to centrum całego zamku. Ściany były gołe, nie licząc
dwóch wypłowiałych gobelinów z godłem Akademii Strażników.
Julia nie miała ochoty zostać tu ani minuty dłużej.
- Nic ci nie jest? – zapytał znienacka Kyle, odciągając
myśli dziewczyny od kiepskiego
wystroju wnętrza.
- Fizycznie czy
psychicznie? – mruknęła, pociągając nosem.
Poczuła lekkie pieczenie w kącikach oczu. Jakie to
niesprawiedliwe, że los nie daje nam się
pożegnać z tymi, których kochamy. Każe czekać w cierpieniu
całą wieczność na ponowne
spotkanie. Dlaczego śmierć najbliższych osób tak bardzo
boli? Dlaczego gdy ich zabraknie,
nasze życie przestaje mieć sens? Jak to się dzieje, że jedna
osoba może zmienić tak wiele?
Nagle zdała sobie sprawę, że przez blisko minutę patrzy się
tępo w jeden punkt. Kyle musiał zauważyć jej pozbawiony wyrazu wzrok.
Chłopak ujął delikatnie jej dłoń. Zaskoczona Julia spojrzała
na niego i po chwili wahania przytuliła go. Opierając głowę o jego ramię
zaczęła szlochać. Czuła się w tym momencie tak krucha, tak słaba.
- Będzie dobrze – szepnął jej do ucha, łaskocząc je
wydychanym powietrzem.
Dziewczyna pociągnęła nosem przy okazji wdychając przyjemny
zapach Kyle’a. Uśmiechnęła się z trudem.
- Wierzę w to… -
odpowiedziała cicho.
Nagle rozległ się czyjś wrzask:
- Kyle!
Szybko odskoczyli od siebie. U wylotu jednego z korytarzy
pojawiła się Diana. Za nią
kroczyła Rona. Dziewczyna podbiegła do chłopaka i pocałowała
go namiętnie. Julia poczuła
niemiłe ukłucie w sercu.
Przez krótką chwilę Diana patrzyła Kyle’owi w oczy. Potem
jej wzrok prześliznął się ponad jego ramieniem i zatrzymał się na Julii.
- Jak mogłaś! – syknęła, mijając ukochanego i stając
naprzeciwko niej – Naraziłaś Kyle’a i
nas wszystkich na niebezpieczeństwo! Co ty sobie
wyobrażasz?! Myślisz, ze możesz sobie tak
skakać między światami, kiedy tylko masz ochotę, ty
nieodpowiedzialna…
- Diano… - zaczął
Kyle.
- …bezmyślna…
- Diano, przestań… -
przerwała Rona.
Dziewczyna zamilkła, zgaszona. Jej rozwścieczony wzrok nadal
był jednak utkwiony w Julii.
- Rono, ja i Julia
chcemy z tobą pomówić – powiedział cicho Kyle, przerywając niezręczną
ciszę.
- A co ze mną? –
zapytała urażonym tonem Diana.
- Diano, ty możesz
już iść do swojego pokoju. Jest późno – powiedziała Rona.
Dziewczyna spojrzała na Julię takim wzrokiem, jakby chciała
ją zamordować, po czym bez
słowa odwróciła się na pięcie i poszła w stronę jednego z
korytarzy. Echo niosło jej ciche
przekleństwa rzucane pod nosem.
- Uznałam, że zostanę
w Aesii i pomogę wam obalić Aris - wymamrotała Julia, wbijając
wzrok w podłogę.
Siedziała z Kylem w gabinecie Rony. Sama dyrektorka stała
przy oknie tyłem do nich.
- Rozumiem, że jest to dla ciebie bardzo ciężka sytuacja –
powiedziała po chwili milczenia Rona – Jednak muszę wytłumaczyć ci, na czym
polegałaby twoja rola w naszym planie.
- Oczywiście,
słucham.
- Mamy zamiar
przechytrzyć Aris. My to znaczy ja, kilkoro wtajemniczonych w plan nauczycieli
z naszej Akademii i Kyle.
Julia uniosła brwi, zdziwiona.
- Dlaczego akurat on? – zapytała, nie ukrywając zaskoczenia.
Kobieta nagle zamilkła. Dziewczyna po raz pierwszy zobaczyła
Ronę w sytuacji, na którą
nie miała przygotowanej odpowiedzi.
- Nie mogę ci teraz udzielić tej informacji – odpowiedziała
wymijająco - Nasz plan polega na
tym, że wstawimy kogoś do zamku Aris, jako wtyczkę,
następnie zdobędziemy jej zaufanie,
po czym zniszczymy ją od wewnątrz.
Odwróciła się do nich, po czym kontynuowała:
- To ty właśnie
będziesz tą wtyczką. Jesteś idealną osobą do tej roli. Na razie odpoczniesz
kilka dni. Przemyśl sobie wszystko, ale pamiętaj, ze mamy
coraz mniej czasu. Aris
przygotowuje się do ataku na kolejne państwo. Jeśli zdążymy
przed rozpoczęciem kolejnej
wojny, wykorzystamy jej moment nieuwagi. Za tydzień
rozpoczniesz przyspieszone szkolenie
na Strażnika, za miesiąc na Czarownika, a za dwa miesiące
rozpoczniemy realizację naszego
planu.
Julia w milczeniu pokiwała głową.
- Mam do ciebie dwie
prośby. Pierwsza – ciężko westchnęła Rona - nie twórz Portali. Aris
dzięki swoim szpiegom dokładnie wie, kiedy zostały
otworzone, a ponadto prosi mnie co
miesiąc o raporty kto i kiedy się przez nie transportował.
Muszę znaleźć wytłumaczenie
na Portal, który przeniósł cię do świata ludzi. Jeśli Aris
wyczuje kłamstwo, może ukarać
wszystkich uczniów Akademii.
- Dlatego Diana
powiedziała, że wszystkich naraziłam – szepnęła Julia.
- Tak. To ona
zawiadomiła mi o tym, że otworzyłaś Portal oraz że oboje z niego
skorzystaliście. Teraz jednak przejdźmy do mojej drugiej
prośby. Dotyczy ona również
ciebie, Kyle. Proszę o to, żebyście nikogo nie wtajemniczali
w nasz plan. To, co
uzgodniliśmy, zostaje między nami. Tak będzie bezpieczniej.
- Nikt nie wie, że
jestem dziedziczką tronu? – upewniła się Julia.
Rona przytaknęła. Podeszła do komody stojącej w rogu pokoju,
po czym otworzyła jedną z szuflad i coś z niej wyjęła. Gdy podeszła do Kyle’a i
Julii okazało się, że jest to mały woreczek z niebieskiego jedwabiu.
- Proszę, to dla ciebie – rzekła i podała go dziewczynie.
Julia ostrożnie wzięła go do rąk i otworzyła. W środku
skrzył się srebrny klucz.
- Pokój 113, o ile dobrze pamiętam. Witaj w Akademii
Strażników, Julio – rzekła uroczyście
kobieta.
Julia spojrzała na Kyle'a. Chłopak uśmiechnął się i kiwnął głową.
Zrozumiała, że wszyscy czekali na tę chwilę od wielu lat.