Julia wyłączyła laptopa i rozsiadła się w krześle. Obróciła
je w stronę drzwi do garderoby i przez chwilę bezsensownie się w nie wpatrywała.
Nagle znowu przyszła kolejna fala bólu głowy. Zgięła się wpół i stoczyła z
krzesła tłumiąc krzyk.
Od zawsze tak miała. I wiedziała, że to nie była zwykła
migrena. Ponieważ po chwili następował jakby sen na jawie. Tak było i teraz.
Wizja, jak zwykła „to” nazywać, była bardzo ostra, jakby tym razem poprawiła
jej jakość jakimś przyciskiem. Nie słyszała jedynie przytłumionych głosów i nie
widziała kolorowych plam jak we wcześniejszych, ale dokładne postacie i każdy
szczegół rozmowy.
Tym razem zauważyła kobietę, mniej więcej dwudziestoletnią o
złotych lokach spływających kaskadą na ramiona i plecy. Miała ciemnozielone oczy
usadowione w czarnej ramie bujnych, długich rzęs. Jej twarz była tak idealna i
majestatyczna zarazem, a jednak biła z niej dobroć i wyrozumiałość. Tuż nad
czołem dał się dostrzec srebrny diadem oplatający ciemnoniebieski kamień
wielkości paznokcia.
Obok kobiety stała niemal całkiem zalana cieniem postać.
Jedynie, gdy mówiła, srebrne błyski w
miejscach oczu zdradzały jej obecność.
Jakie mamy wyjście,
Jonatanie? Powiedziała zdesperowana złotowłosa, mogłoby się wydawać, że do
siebie.
Jestem pewien, że
jakieś na pewno. Odpowiedziała postać. Okazało się, że to mężczyzna. Zawsze jakieś jest. Dodał ciszej.
Mam nadzieję, że
podejmiemy dobrą decyzję. Kobieta odwróciła się do rozmówcy. Nie chcę, aby to się tak miało skończyć.
Pogłaskała brzuch. „Jest w ciąży” Pomyślała Julia.
Oglądając tą scenę dziewczyna czuła się jak w sali kinowej.
Była jakby widzem, nieobecnym co prawda w miejscu zdarzeń fizycznie, a jednak
wszystko dokładnie śledzącym.
Mężczyzna ukryty w cieniu wyszedł spod niego raptownie i
przyciągnął do siebie kobietę znajdującą się kilka stóp od niego. Miał czarne
jak noc włosy i zgrabną sylwetkę. Na oko również miał dwadzieścia lat.
Nie, to się tak nie
skończy. Wyszeptał patrząc jej w oczy i pocałował ją w usta, bardzo
namiętnie, a ona odwzajemniła pocałunek.
Julia patrzyła na tę scenę czując jednocześnie żal, smutek,
radość i miłość. Ale nagle obraz zaczął się rozmazywać, a ona słyszała tylko
własny bezsilny krzyk rozbrzmiewający w głowie: Nie! Nie! To jeszcze nie koniec, proszę!
Ocknęła się z ołówkiem w ręku, siedząc przy biurku i kończąc
kolejny rysunek. Zawsze po Wizji rysowała to samo – chłopaka o pięknych,
szlachetnych rysach twarzy, z zamkniętymi oczami, a w prawym dolnym rogu napis Bezpieczeństwo i jakiś tajemniczy znak. Gdy doszła do siebie,
poirytowana zgniotła rysunek i niedbale rzuciła go do szuflady z dziesiątkami
takich samych.
Nagle telefon na szafce nocnej zaczął wibrować. Zaciekawiona
sięgnęła po niego i spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła Kate.
- No nareszcie! Ile
można się dobijać! – Julia usłyszała zirytowany głos przyjaciółki. – Co
robiłaś?
- Sorry… spałam… -
odpowiedziała cicho i ochryple. Wiedziała, że po „Wizji” nie może ufać swojemu
głosowi, ale teraz przynajmniej potwierdził on jej słowa. – Co się stało?
- Mamy z paczką
pomysł. Dzisiaj w Elektrycznym Szympansie jest promocja…
- Och, na litość
Boską, Kate! Tylko nie to!... – wychrypiała padając na łóżko.
- Przymknij się, to
dobry klub. Zresztą, do rzeczy. Mają promocję. Jeśli kupisz bilet grupowy na
przynajmniej pięć osób – zniżka na drinki aż 45%!
- No i?
- No i – dzisiaj
idziemy. Ty, ja, Jessica i kilka innych osób…
- Kilka innych osób,
czyli…
- Tak, on też tam będzie. – w głosie Kate dało
się usłyszeć rozbawienie.
- Hmm… - Julia zamyśliła
się i nieco weselszym tonem dodała. – No cóż, atrakcyjna oferta.
- No ja myślę! O 20 u
mnie? – ożywiła się Kate.
- Dobra. Ale postaraj
się powstrzymać od uwag na temat mojego stroju. – syknęła w odpowiedzi Julia.
Kate zachichotała i
się rozłączyła.
Dwie godziny później Julia była już gotowa do wyjścia. Jej
koleżanki zawsze ubierały się dosyć… wyzywająco. Ale ona wolała nie odsłaniać
czego tylko się da, więc włożyła czarne spodnie, ulubione trampki i zwiewną
tunikę. Gdy zeszła na dół i ruszyła do drzwi wyjściowych, drogę zasłoniła jej
matka - drobna szatynka o brązowych wesołych oczach i zmarszczkach od śmiechu
wokół ust.
- Gdzie się wybieramy
o tej porze? – zapytała zaplatając ręce na piersi.
- Mamo, proszę. –
wywróciła oczami dziewczyna. – Idę do Kate.
- Miło, że spytałaś o
zgodę, moja panno. – odpowiedziała twardo kobieta. Widząc minę córki roześmiała
się i ciepło dodała. – Dobrze, już dobrze. Idź do tego klubu.
- Ale skąd wiedziałaś,
że… - zaczęła oszołomiona Julia, ale matka jej przerwała.
- Przecież sama
mówisz, że jestem wiedźmą! – odparła ze śmiechem Charlotte.
- Albo po prostu
dobrze podsłuchujesz, skoro i to wiesz. – powiedziała córka i przytuliła ją na
pożegnanie.
- Żadnego alkoholu. I
wróć przed północą – nakazała kobieta.
- Co? Nic nie słyszę!
– Julia zasłoniła rękami uszy i wybiegła z domu zostawiając matkę w drzwiach.
Po kilkunastu minutach dojechała pod dom Kate. Nie zdążyła
jeszcze zapukać do drzwi, gdy otworzyła jej uśmiechnięta przyjaciółka. Ciemne
włosy zaczesała w wysoki koński ogon, a szare oczy podkreśliła czarnymi
kreskami.
- Cześć, Jul! –
uścisnęła ją mocno na powitanie.
- Hej… Kate, udusisz
mnie! – wysapała dziewczyna.
Kate puściła ją i zaprosiła do domu. Już w holu było słychać
rozmawiających ze sobą chłopaków.
- Są już wszyscy? –
zapytała Julia zamykając drzwi.
- Prawie. Zaraz
dojdzie jeszcze Jessica i możemy ruszać. – odpowiedziała przyjaciółka.
Gdy obie weszły do salonu, dwie pary oczu zwróciło się w ich
stronę.
- No i jest nasza
blondzia! – krzyknął Brad, jeden z dwóch obecnych chłopaków, i wstał, by się
przywitać z Julią.
- Cześć, Brad. –
dziewczyna przytuliła go.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, więc Kate poszła
otworzyć. Gdy wróciła z kolejnym gościem, Jessicą, oznajmiła wszystkim:
- Możemy wychodzić.
Gdy Julia przywitała się z przybyłą przyjaciółką, zerknęła
na chłopaka siedzącego w kącie pokoju. Był to Peter, wysoki szatyn, w którym
podkochiwała się od podstawówki.
Kate podążyła za wzrokiem przyjaciółki i szepnęła jej na
ucho:
- Spokojnie. Będziesz
miała dużo czasu dla niego w klubie.
- Dzięki, że go
zaprosiłaś. – odpowiedziała.
- Mam już dosyć
twojego gadania, że cię nie zauważa, Juleczko. Teraz będzie musiał, bo wsadzę
was razem do jednej taksówki. – zachichotała, a Julia na nią łypnęła.
W końcu wszyscy wyszli z domu, a Kate zanim zamknęła drzwi
głośno oznajmiła to rodzicom siedzącym zapewne na pierwszym piętrze.
Elektryczny Szympans mieścił się niemal w samym centrum
Chicago. Z wewnątrz wylewał się na chodnik sztuczny dym i było słychać
przytłumioną, ale głośną muzykę. Julia rzadko chodziła do tego typu miejsc i
niespecjalnie za nimi przepadała.
Bramkarz wpuścił ich do środka. Było tam dosyć ciemno,
gdzieniegdzie błyskały światła lamp i neonów. Na końcu dużej sali wznosiła się
scena, na której DJ miksował płyty.
Szóstka znajomych przecisnęła się z trudem przez gęsty
tańczący tłum młodzieży i zajęła wolny stolik w kącie. Jessica od razu porwała
Brada na parkiet, więc została jedynie Kate, Julia i Peter.
- Chcecie coś do
picia? – zapytał szatyn patrząc na Kate, jakby tylko jej to proponował.
- Ja na razie nie. A
ty, Jula? – odpowiedziała dziewczyna i spojrzała na przyjaciółkę.
- Może jakiegoś
drinka… - odparła i odprowadziła wstającego Petera wzrokiem. Gdy wystarczająco
się oddalił odwróciła się do Kate. – Widziałaś, jak na ciebie patrzył?
- Nie… - zmieszała
się brunetka.
- Mogłam się z tym
liczyć. – burknęła Julia.
- Z czym?
- Z tym, że jak
zwykle nie zauważy mnie, tylko ciebie.
Kate spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona.
- Co ty wygadujesz!
Chyba raczej na odwrót. To na ciebie zawsze wszyscy chłopcy się gapią. Nawet
nie wiesz, jak ci tego zazdroszczę. Ja… - chciała coś dodać, ale nagle
zatrzymała wzrok na czymś za plecami Julii i otworzyła usta ze zdziwienia. –
Patrz!
Julia odwróciła się i zszokowana ujrzała Petera z
kieliszkiem w ręce, całującego jakąś dziewczynę, która przed chwilą tańczyła.
- Wiesz, on nie jest
ciebie wart. – stwierdziła Kate, ale przyjaciółka już szła do chłopaka.
Gdy dotarła do szatyna wyrwała mu z dłoni kieliszek i
syknęła:
- Dziękuję.
Peter przestał całować nieznajomą i spojrzał rozbawiony na
Julię.
- Nie ma za co. Mam
nadzieję, że ci będzie smakować.
Blondynka spiorunowała go wzrokiem i tłumiąc płacz odeszła.
Oddaliła się w najbardziej zacienione miejsce w klubie i spróbowała zawartości
kieliszka.
Dosyć długo stała w tym samym miejscu myśląc o tym, co przed
chwilą zobaczyła. Co w sumie widziała w tym lalusiu? Nagle uzmysłowiła sobie,
że nie była przez ten cały czas zakochana w Peterze. Po prostu zadurzyła się w
nim kilka lat wcześniej i przyzwyczaiła do tej myśli.
Dopiero po dłuższej chwili poczuła na sobie czyjś wzrok.
Odwróciła się i przy kolumnie, kilka metrów dalej, ujrzała czyjąś sylwetkę. Był
to chłopak, cały tonący w cieniu, jedynie ręka, którą podpierał się kolumny
była oświetlona. Julia poczuła pokusę, by podejść do niego i pocałować go, tak
jak zrobił to Peter z tamtą dziewczyną.
Nogi wbrew jej woli zrobiły kilka kroków w stronę
nieznajomego. Gdy znajdowała się około dwóch metrów od kolumny spojrzała na
oświetloną rękę chłopaka. I ujrzała jego znamię na przedramieniu.
Zaparło jej dech w piersi, serce zaczęło walić jak oszalałe.
Poczuła mdłości i zawroty głowy. Zachwiała się i wypuściła z dłoni kieliszek.
Nieznajomy widząc, że naczynie spada, wyciągnął nogę przed
siebie i kieliszek spadł na czubek jego buta, nie wylewając nawet kropli
drinka. Chłopak zrobił drobny ruch stopą tak, że wzbił się znowu w powietrze,
po czym wyciągnął opartą o kolumnę rękę, złapał go lekko za nóżkę i podał z
powrotem oszołomionej Julii.
- Jak ty to zrobiłeś?
– wykrztusiła z siebie po wszystkim.
- Umiem to i wiele
innych rzeczy. – odparł nonszalanckim tonem. – Kazano mi przekazać tobie
wiadomość.
- Mnie? – wydukała
nadal zszokowana dziewczyna. Próbowała dojrzeć w ciemności jego twarz, ale na
próżno.
- Tak, tobie. Możemy
wyjść na zewnątrz, bo tutaj nic nie usłyszysz. – powiedział.
- Nie zadaję się z
nieznajomymi…
- Jak uważasz. Jest
to dosyć ważne. Chociaż w sumie, nawet jak odmówisz, i tak cię znajdę.
- Jak to?...
- Wiem gdzie
mieszkasz. – odpowiedział, a Julia zrobiła krok w tył. – Wiem jak się nazywasz.
Julia Jones. Wiem wszystko o twoich bliskich i znajomych. Wiem gdzie chodzisz
do szkoły, gdzie pracujesz.
- Jesteś nienormalny
– powiedziała oszołomiona Julia. – Zostaw mnie i moją rodzinę w spokoju.
Usłyszała śmiech nieznajomego. Przerażona odwróciła się i
uciekła z tego miejsca.
Wybiegła z klubu, nie żegnając się nawet z Kate. Złapała
pierwszą lepszą taksówkę i podała kierowcy adres swojego domu. Wszystko będzie dobrze… To na pewno jakiś
chłopak z mojej szkoły… Zmówił się z Peterem, albo kimś innym, kto mnie zna, i
zrobił głupi żart. – Myślała gorączkowo. Z drugiej strony, ciągle miała
przed oczami ten znak na jego przedramieniu. Taki sam, jaki wielokrotnie
widziała w snach.
Taksówka wreszcie zajechała pod jej dom. Dziewczyna wbiegła
po schodach, chwilę walczyła z zamkiem w drzwiach wejściowych, ale w końcu
wpadła do środka.
W holu było jak zawsze. Idealny porządek. Zamknęła ostrożnie
drzwi i ruszyła do salonu. Z ulgą stwierdziła, że jej mama, cała i zdrowa, ogląda telewizję.
- Co tak wcześnie? Wyszłaś niecałą godzinę temu… - powiedziała, gdy zorientowała się, że córka
stoi w wejściu.
- Ja… Źle się
poczułam. Idę na górę. – odpowiedziała i skierowała się w stronę schodów.
Gdy dotarła na górę, ruszyła w stronę pokoju. Pchnęła drzwi
i stanęła w nich zszokowana, gdy ujrzała to, co było we wnętrzu.
***
Hej
Jest to mój kolejny blog z opowiadaniem, ale mam nadzieję, że da mi więcej satysfakcji, niż poprzednie. Liczę również na to, że będzie on miał więcej czytelników.
Jeśli podobał Wam się ten rozdział - komentujcie. Kolejne rozdziały postaram się zamieszczać w miarę często.
Zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga :)
Autorka
Bardzo ciekawe z chęcią będę czytać następne rozdziały!
OdpowiedzUsuńNo cześć ;> obiecałam, to jestem!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł zawitania paczką do klubu. Biedna Julia, ten Peter to niezłe ziółko, a raczej chwast, że obściskuje się z jakąś dziewczyną w klubie! Kate ma rację, nie jest wart Julii. Kurczę, też bym się nieźle przeraziła, gdyby taki gościu zaczął mi gadać dziwne rzeczy. To już jest zastraszanie, to jest karalne :D
Tylko znalazłam mały kijek - "Szóstka znajomych przecisnęła się z trudem przez gęsty tańczący tłum młodzieży i zajęła wolny stolik w kącie. Jessica od razu porwała Brada na parkiet, więc została jedynie Kate, Julia i Peter." Szóstka? 2+3=5 ;D albo to ja mam coś z matmą :P
Rozdział wciągający, muszę wiedzieć co zobaczyła! ;D
Lecę dalej! ;3