niedziela, 27 października 2013

Rozdział 1

Julia wyłączyła laptopa i rozsiadła się w krześle. Obróciła je w stronę drzwi do garderoby i przez chwilę bezsensownie się w nie wpatrywała. Nagle znowu przyszła kolejna fala bólu głowy. Zgięła się wpół i stoczyła z krzesła tłumiąc krzyk.
Od zawsze tak miała. I wiedziała, że to nie była zwykła migrena. Ponieważ po chwili następował jakby sen na jawie. Tak było i teraz. Wizja, jak zwykła „to” nazywać, była bardzo ostra, jakby tym razem poprawiła jej jakość jakimś przyciskiem. Nie słyszała jedynie przytłumionych głosów i nie widziała kolorowych plam jak we wcześniejszych, ale dokładne postacie i każdy szczegół rozmowy.
Tym razem zauważyła kobietę, mniej więcej dwudziestoletnią o złotych lokach spływających kaskadą na ramiona i plecy. Miała ciemnozielone oczy usadowione w czarnej ramie bujnych, długich rzęs. Jej twarz była tak idealna i majestatyczna zarazem, a jednak biła z niej dobroć i wyrozumiałość. Tuż nad czołem dał się dostrzec srebrny diadem oplatający ciemnoniebieski kamień wielkości paznokcia.
Obok kobiety stała niemal całkiem zalana cieniem postać. Jedynie, gdy mówiła,  srebrne błyski w miejscach oczu zdradzały jej obecność.
Jakie mamy wyjście, Jonatanie? Powiedziała zdesperowana złotowłosa, mogłoby się wydawać, że do siebie.
Jestem pewien, że jakieś na pewno. Odpowiedziała postać. Okazało się, że to mężczyzna. Zawsze jakieś jest. Dodał ciszej.
Mam nadzieję, że podejmiemy dobrą decyzję. Kobieta odwróciła się do rozmówcy. Nie chcę, aby to się tak miało skończyć. Pogłaskała brzuch. „Jest w ciąży” Pomyślała Julia.
Oglądając tą scenę dziewczyna czuła się jak w sali kinowej. Była jakby widzem, nieobecnym co prawda w miejscu zdarzeń fizycznie, a jednak wszystko dokładnie śledzącym.
Mężczyzna ukryty w cieniu wyszedł spod niego raptownie i przyciągnął do siebie kobietę znajdującą się kilka stóp od niego. Miał czarne jak noc włosy i zgrabną sylwetkę. Na oko również miał dwadzieścia lat.
Nie, to się tak nie skończy. Wyszeptał patrząc jej w oczy i pocałował ją w usta, bardzo namiętnie, a ona odwzajemniła pocałunek.
Julia patrzyła na tę scenę czując jednocześnie żal, smutek, radość i miłość. Ale nagle obraz zaczął się rozmazywać, a ona słyszała tylko własny bezsilny krzyk rozbrzmiewający w głowie: Nie! Nie! To jeszcze nie koniec, proszę!

Ocknęła się z ołówkiem w ręku, siedząc przy biurku i kończąc kolejny rysunek. Zawsze po Wizji  rysowała to samo – chłopaka o pięknych, szlachetnych rysach twarzy, z zamkniętymi oczami, a w prawym dolnym rogu napis Bezpieczeństwo i jakiś tajemniczy znak. Gdy doszła do siebie, poirytowana zgniotła rysunek i niedbale rzuciła go do szuflady z dziesiątkami takich samych.
Nagle telefon na szafce nocnej zaczął wibrować. Zaciekawiona sięgnęła po niego i spojrzała na wyświetlacz. Dzwoniła Kate.
 - No nareszcie! Ile można się dobijać! – Julia usłyszała zirytowany głos przyjaciółki. – Co robiłaś?
 - Sorry… spałam… - odpowiedziała cicho i ochryple. Wiedziała, że po „Wizji” nie może ufać swojemu głosowi, ale teraz przynajmniej potwierdził on jej słowa. – Co się stało?
 - Mamy z paczką pomysł. Dzisiaj w Elektrycznym Szympansie jest promocja…
 - Och, na litość Boską, Kate! Tylko nie to!... – wychrypiała padając na łóżko.
 - Przymknij się, to dobry klub. Zresztą, do rzeczy. Mają promocję. Jeśli kupisz bilet grupowy na przynajmniej pięć osób – zniżka na drinki aż 45%!
 - No i?
 - No i – dzisiaj idziemy. Ty, ja, Jessica i kilka innych osób…
 - Kilka innych osób, czyli…
 - Tak, on też tam będzie. – w głosie Kate dało się usłyszeć rozbawienie.
 - Hmm… - Julia zamyśliła się i nieco weselszym tonem dodała. – No cóż, atrakcyjna oferta.
 - No ja myślę! O 20 u mnie? – ożywiła się Kate.
 - Dobra. Ale postaraj się powstrzymać od uwag na temat mojego stroju. – syknęła w odpowiedzi Julia.
Kate zachichotała  i się rozłączyła.

Dwie godziny później Julia była już gotowa do wyjścia. Jej koleżanki zawsze ubierały się dosyć… wyzywająco. Ale ona wolała nie odsłaniać czego tylko się da, więc włożyła czarne spodnie, ulubione trampki i zwiewną tunikę. Gdy zeszła na dół i ruszyła do drzwi wyjściowych, drogę zasłoniła jej matka - drobna szatynka o brązowych wesołych oczach i zmarszczkach od śmiechu wokół ust.
 - Gdzie się wybieramy o tej porze? – zapytała zaplatając ręce na piersi.
 - Mamo, proszę. – wywróciła oczami dziewczyna. – Idę do Kate.
 - Miło, że spytałaś o zgodę, moja panno. – odpowiedziała twardo kobieta. Widząc minę córki roześmiała się i ciepło dodała. – Dobrze, już dobrze. Idź do tego klubu.
 - Ale skąd wiedziałaś, że… - zaczęła oszołomiona Julia, ale matka jej przerwała.
 - Przecież sama mówisz, że jestem wiedźmą! – odparła ze śmiechem Charlotte.
 - Albo po prostu dobrze podsłuchujesz, skoro i to wiesz. – powiedziała córka i przytuliła ją na pożegnanie.
 - Żadnego alkoholu. I wróć przed północą – nakazała kobieta.
 - Co? Nic nie słyszę! – Julia zasłoniła rękami uszy i wybiegła z domu zostawiając matkę w drzwiach.

Po kilkunastu minutach dojechała pod dom Kate. Nie zdążyła jeszcze zapukać do drzwi, gdy otworzyła jej uśmiechnięta przyjaciółka. Ciemne włosy zaczesała w wysoki koński ogon, a szare oczy podkreśliła czarnymi kreskami.
 - Cześć, Jul! – uścisnęła ją mocno na powitanie.
 - Hej… Kate, udusisz mnie! – wysapała dziewczyna.
Kate puściła ją i zaprosiła do domu. Już w holu było słychać rozmawiających ze sobą chłopaków.  
 - Są już wszyscy? – zapytała Julia zamykając drzwi.
 - Prawie. Zaraz dojdzie jeszcze Jessica i możemy ruszać. – odpowiedziała przyjaciółka.
Gdy obie weszły do salonu, dwie pary oczu zwróciło się w ich stronę.
 - No i jest nasza blondzia! – krzyknął Brad, jeden z dwóch obecnych chłopaków, i wstał, by się przywitać z Julią.
 - Cześć, Brad. – dziewczyna przytuliła go.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, więc Kate poszła otworzyć. Gdy wróciła z kolejnym gościem, Jessicą, oznajmiła wszystkim:
 - Możemy wychodzić.
Gdy Julia przywitała się z przybyłą przyjaciółką, zerknęła na chłopaka siedzącego w kącie pokoju. Był to Peter, wysoki szatyn, w którym podkochiwała się od podstawówki.
Kate podążyła za wzrokiem przyjaciółki i szepnęła jej na ucho:
 - Spokojnie. Będziesz miała dużo czasu dla niego w klubie.
 - Dzięki, że go zaprosiłaś. – odpowiedziała.
 - Mam już dosyć twojego gadania, że cię nie zauważa, Juleczko. Teraz będzie musiał, bo wsadzę was razem do jednej taksówki. – zachichotała, a Julia na nią łypnęła.
W końcu wszyscy wyszli z domu, a Kate zanim zamknęła drzwi głośno oznajmiła to rodzicom siedzącym zapewne na pierwszym piętrze.

Elektryczny Szympans mieścił się niemal w samym centrum Chicago. Z wewnątrz wylewał się na chodnik sztuczny dym i było słychać przytłumioną, ale głośną muzykę. Julia rzadko chodziła do tego typu miejsc i niespecjalnie za nimi przepadała.
Bramkarz wpuścił ich do środka. Było tam dosyć ciemno, gdzieniegdzie błyskały światła lamp i neonów. Na końcu dużej sali wznosiła się scena, na której DJ miksował płyty.
Szóstka znajomych przecisnęła się z trudem przez gęsty tańczący tłum młodzieży i zajęła wolny stolik w kącie. Jessica od razu porwała Brada na parkiet, więc została jedynie Kate, Julia i Peter.
 - Chcecie coś do picia? – zapytał szatyn patrząc na Kate, jakby tylko jej to proponował.
 - Ja na razie nie. A ty, Jula? – odpowiedziała dziewczyna i spojrzała na przyjaciółkę.
 - Może jakiegoś drinka… - odparła i odprowadziła wstającego Petera wzrokiem. Gdy wystarczająco się oddalił odwróciła się do Kate. – Widziałaś, jak na ciebie patrzył?
 - Nie… - zmieszała się brunetka.
 - Mogłam się z tym liczyć. – burknęła Julia.
 - Z czym?
 - Z tym, że jak zwykle nie zauważy mnie, tylko ciebie.
Kate spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona.
 - Co ty wygadujesz! Chyba raczej na odwrót. To na ciebie zawsze wszyscy chłopcy się gapią. Nawet nie wiesz, jak ci tego zazdroszczę. Ja… - chciała coś dodać, ale nagle zatrzymała wzrok na czymś za plecami Julii i otworzyła usta ze zdziwienia. – Patrz!
Julia odwróciła się i zszokowana ujrzała Petera z kieliszkiem w ręce, całującego jakąś dziewczynę, która przed chwilą tańczyła.
 - Wiesz, on nie jest ciebie wart. – stwierdziła Kate, ale przyjaciółka już szła do chłopaka.
Gdy dotarła do szatyna wyrwała mu z dłoni kieliszek i syknęła:
 - Dziękuję.
Peter przestał całować nieznajomą i spojrzał rozbawiony na Julię.
 - Nie ma za co. Mam nadzieję, że ci będzie smakować.
Blondynka spiorunowała go wzrokiem i tłumiąc płacz odeszła. Oddaliła się w najbardziej zacienione miejsce w klubie i spróbowała zawartości kieliszka.
Dosyć długo stała w tym samym miejscu myśląc o tym, co przed chwilą zobaczyła. Co w sumie widziała w tym lalusiu? Nagle uzmysłowiła sobie, że nie była przez ten cały czas zakochana w Peterze. Po prostu zadurzyła się w nim kilka lat wcześniej i przyzwyczaiła do tej myśli.
Dopiero po dłuższej chwili poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciła się i przy kolumnie, kilka metrów dalej, ujrzała czyjąś sylwetkę. Był to chłopak, cały tonący w cieniu, jedynie ręka, którą podpierał się kolumny była oświetlona. Julia poczuła pokusę, by podejść do niego i pocałować go, tak jak zrobił to Peter z tamtą dziewczyną.
Nogi wbrew jej woli zrobiły kilka kroków w stronę nieznajomego. Gdy znajdowała się około dwóch metrów od kolumny spojrzała na oświetloną rękę chłopaka. I ujrzała jego znamię na przedramieniu.
Zaparło jej dech w piersi, serce zaczęło walić jak oszalałe. Poczuła mdłości i zawroty głowy. Zachwiała się i wypuściła z dłoni kieliszek.
Nieznajomy widząc, że naczynie spada, wyciągnął nogę przed siebie i kieliszek spadł na czubek jego buta, nie wylewając nawet kropli drinka. Chłopak zrobił drobny ruch stopą tak, że wzbił się znowu w powietrze, po czym wyciągnął opartą o kolumnę rękę, złapał go lekko za nóżkę i podał z powrotem oszołomionej Julii.
 - Jak ty to zrobiłeś? – wykrztusiła z siebie po wszystkim.
 - Umiem to i wiele innych rzeczy. – odparł nonszalanckim tonem. – Kazano mi przekazać tobie wiadomość.
 - Mnie? – wydukała nadal zszokowana dziewczyna. Próbowała dojrzeć w ciemności jego twarz, ale na próżno.
 - Tak, tobie. Możemy wyjść na zewnątrz, bo tutaj nic nie usłyszysz. – powiedział.
 - Nie zadaję się z nieznajomymi…
 - Jak uważasz. Jest to dosyć ważne. Chociaż w sumie, nawet jak odmówisz, i tak cię znajdę.
 - Jak to?...
 - Wiem gdzie mieszkasz. – odpowiedział, a Julia zrobiła krok w tył. – Wiem jak się nazywasz. Julia Jones. Wiem wszystko o twoich bliskich i znajomych. Wiem gdzie chodzisz do szkoły, gdzie pracujesz. 
 - Jesteś nienormalny – powiedziała oszołomiona Julia. – Zostaw mnie i moją rodzinę w spokoju.
Usłyszała śmiech nieznajomego. Przerażona odwróciła się i uciekła z tego miejsca.
Wybiegła z klubu, nie żegnając się nawet z Kate. Złapała pierwszą lepszą taksówkę i podała kierowcy adres swojego domu. Wszystko będzie dobrze… To na pewno jakiś chłopak z mojej szkoły… Zmówił się z Peterem, albo kimś innym, kto mnie zna, i zrobił głupi żart. – Myślała gorączkowo. Z drugiej strony, ciągle miała przed oczami ten znak na jego przedramieniu. Taki sam, jaki wielokrotnie widziała w snach.
Taksówka wreszcie zajechała pod jej dom. Dziewczyna wbiegła po schodach, chwilę walczyła z zamkiem w drzwiach wejściowych, ale w końcu wpadła do środka.
W holu było jak zawsze. Idealny porządek. Zamknęła ostrożnie drzwi i ruszyła do salonu. Z ulgą stwierdziła, że jej mama, cała i zdrowa, ogląda telewizję.
 - Co tak wcześnie? Wyszłaś niecałą godzinę temu… - powiedziała, gdy zorientowała się, że córka stoi w wejściu.
 - Ja… Źle się poczułam. Idę na górę. – odpowiedziała i skierowała się w stronę schodów.

Gdy dotarła na górę, ruszyła w stronę pokoju. Pchnęła drzwi i stanęła w nich zszokowana, gdy ujrzała to, co było we wnętrzu.

***

Hej
Jest to mój kolejny blog z opowiadaniem, ale mam nadzieję, że da mi więcej satysfakcji, niż poprzednie. Liczę również na to, że będzie on miał więcej czytelników. 
Jeśli podobał Wam się ten rozdział - komentujcie. Kolejne rozdziały postaram się zamieszczać w miarę często.
Zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga :)
Autorka

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe z chęcią będę czytać następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  2. No cześć ;> obiecałam, to jestem!
    Podoba mi się pomysł zawitania paczką do klubu. Biedna Julia, ten Peter to niezłe ziółko, a raczej chwast, że obściskuje się z jakąś dziewczyną w klubie! Kate ma rację, nie jest wart Julii. Kurczę, też bym się nieźle przeraziła, gdyby taki gościu zaczął mi gadać dziwne rzeczy. To już jest zastraszanie, to jest karalne :D
    Tylko znalazłam mały kijek - "Szóstka znajomych przecisnęła się z trudem przez gęsty tańczący tłum młodzieży i zajęła wolny stolik w kącie. Jessica od razu porwała Brada na parkiet, więc została jedynie Kate, Julia i Peter." Szóstka? 2+3=5 ;D albo to ja mam coś z matmą :P
    Rozdział wciągający, muszę wiedzieć co zobaczyła! ;D
    Lecę dalej! ;3

    OdpowiedzUsuń